30 marca 2016

Nowość od Garniera - Antyperspirant Neo Dry-Mist w wersji "Shower Clean"

Produkty które kupuję w drogeriach można podzielić na dwie grupy. Pierwsza z nich to
kosmetyki po które sięgam rzadziej, ponieważ ich zużycie zajmuje mi zwykle do kilku
 tygodni - do grupy tej mogę zaliczyć choćby kemy pielęgnacyjne do twarzy i pod oczy,
podkłady, korektory i maskary. Druga grupa to tak zwane produkty "podstawowe" które
kupuję co miesiąc, czyli miedzy innymi szampony do włosów, żele pod prysznic, waciki
 czy wkładki higieniczne, produkty do higieny jamy ustnej, oraz antyperspiranty. Wszelkie
nowości skutecznie zwracają moją uwagę, więc podczas ostatnich zakupów których celem
był właśnie antyperspirant, wypatrzyłam nowość marki Garnier - Neo Dry-Mist. Spośród
 pięciu dostępnych wersji wybrałam na początek tą, której nazwa przywodzi na myśl
świeżość po porannym prysznicu, czyli "Shower Clean".

Garnier
Antyperspirant
Neo Dry-Mist
Wersja "Shower Clean"


Opis producenta
Pierwszy antyperspirant od Garniera, który jest równie łagodny dla skóry, jak bezwzględny
dla potu. Skóra pod pachami to najdelikatniejsza część naszego ciała, która jednocześnie
doświadcza najwięcej: golenie, dezodoranty z alkoholem, obcieranie ubraniami. Nowość
marki Garnier Neo dry-mist to wyjątkowe połączenie skuteczności antyperspirantu oraz
delikatności pielęgnacji skóry. Innowacja w dwóch aspektach: opatentowany okrągły
aplikator oraz formuła wzbogacona w pantenol. Innowacyjny okrągły aplikator rozpyla 
 suchą delikatną mgiełkę poprzez pierścień z 10 równo rozłożonymi otworami, dzięki
czemu antyperspirant jest równomiernie aplikowany na skórę pod pachami. Formuła
wzbogacona jest o pantenol, bardzo dobrze znany ze swoich właściwości łagodzących.
Neo dry-mist to 48 godzin intensywnej ochrony przed wilgocią i przykrym zapachem,
oraz regeneracja delikatnej skóry pod pachami. Nie zawiera alkoholu oraz parabenów.
Gama dostępna jest w czterech wariantach zapachowych, oraz jednym lekkim, ledwie 
wyczuwalnym zapachem.

Moim okiem
Jak na antyperspirant w aerozolu przystało, produkt znajduje się w klasycznym metalowym
opakowaniu pod ciśnieniem, wyróżniającym się jednak na sklepowej półce innowacyjnym
i ciekawie wyglądającym okrągłym aplikatorem, zabezpieczonym plastikową zatyczką.

Samo opakowanie prezentuje się bardzo ładnie i estetycznie. Dominująca biel przełamana
jest odrobiną koloru, który różni się w zależności od wybranej przez nas wersji produktu.
Ja wybrałam wersję "Shower clean" i w tym przypadku jest to kolor turkusowy.


Okrągły aplikator posiada specjalny pierścień z dziesięcioma równo rozłożonymi otworami,
przez które rozpylany jest antyperspirant. Trzeba przyznać, że dzięki takiemu rozwiązaniu
spray aplikowany jest równomiernie i to w postaci bardzo przyjemnej i lekkiej mgiełki. 
Według producenta jest to sucha mgiełka, z czym nie do końca mogę się zgodzić, ale za
to z pewnością po aplikacji na skórę bardzo szybko wysycha - znacznie szybciej niż 
antyperspiranty w aerozolu których dotychczas używałam - dzięki czemu zapewnia 
niemal natychmiastowe uczucie suchości pod pachami. 

Jak już wspominałam, wybrałam wersję zapachową "Shower clean", którą producent na 
opakowaniu opisuje jako czyste, świeże i pobudzające nuty cytrusowe. Zapach tej wersji
jest niewątpliwie bardzo świeży, ale ja nie odnalazłam w nim żadnych nut cytrusowych -
co nie znaczy, że nie przypadł mi do gustu. Ja wyczuwam w nim raczej nuty "ozonowe", 
kojarzy mi się z lekką bryzą chłodnego i orzeźwiającego powietrza. Jest przyjemny dla
nosa i choć bezpośrednio podczas rozpylania może wydawać się intensywny, na skórze
znacznie subtelnieje, a jego delikatny aromat zapewnia przyjemną świeżość i w moim
przypadku utrzymuje się przez kilka godzin, jakby stopniowo się uwalniał - co bardzo
mi się podoba. 

Oczywiście kiedy sięgam po tego typu produkt, jednym z aspektów który ciekawi mnie 
najbardziej jest jego skuteczność, czyli ochrona przed potem i nieprzyjemnym zapachem.
Muszę tutaj nadmienić, że należę do osób o normalnej potliwości, a moja aktywność
fizyczna o tej porze roku jest raczej mała lub sporadycznie umiarkowana, zatem można 
przyjąć, że używałam tego antyperspirantu w normalnych i niezbyt ciężkich warunkach, 
więc nie miał on zbyt trudnego zadania. Według producenta zapewnia on aż 48 godzin 
ochrony przed wilgocią i przykrym zapachem, czego niestety nie byłam w stanie ocenić.
Mogę natomiast napisać, że użyty z samego rana radzi sobie całkiem nieźle i sprawia,
 że czuję się komfortowo aż do wieczora. Zapewnia mi dobrą ochronę przed poceniem, 
a subtelny zapach wyczuwalny jest przez kilka godzin, dzięki czemu towarzyszy mi 
dodatkowe uczucie przyjemnej świeżości. Nie podrażnił skóry pod pachami i nie 
brudzi ubrań. 

Skład
Isobutane, Aluminum Chlorohydrate, Isododecane, Cocos Nucifera Oil/Coconut Oil,
Isopropyl Palmitate, Parfum/Fragrance, Dimethicone, Dimethiconol, Limonene, Benzyl 
Salicylate, Benzyl Alcohol, Panthenol, Propylene Carbonate, Alpha-Isomethyl Ionone, 
Perlite, Geraniol, Disteardimonium Hectorite, Citronellol, Coumarin, Hexyl Cinnamal 


Opakowanie mieści 150 ml produktu i kosztuje w cenie regularnej około 14 złotych.
Ja kupiłam ten antyperspirant w drogerii Hebe, ale widziałam go już także na półkach
w Rossmannie.

Podsumowując - aktualnie jestem na "tak". Podoba mi się lekka formuła sprayu w postaci
 delikatnej mgiełki, która po aplikacji bardzo szybko wysycha, zapobiegając niemiłemu 
uczuciu wilgoci pod pachami. Jestem miło zaskoczona trwałością zapachu, który uwalnia 
się jeszcze przez kilka godzin po użyciu antyperspirantu i zapewnia przyjemne uczucie
 świeżości. Produkt dobrze sobie radzi z ochroną przed poceniem się i nie brudzi brań. 
Minusem jest dla mnie jego wydajność - mam wrażenie, że zużywa się jednak szybciej 
niż inne podobne antyperspiranty, w związku z czym trzeba będzie kupować go częściej. 

Jeśli lubicie antyperspiranty w formie aerozolu, to warto wypróbować tą nowość - zwłaszcza, 
że można wybierać spośród kilku przyjemnych wersji zapachowych. U mnie numerem jeden
 nadal pozostaje Rexona, ale chętnie wypróbuję jeszcze inną, tym razem kwiatową wersję 
Neo dry-mist. Zamierzam także przetestować ten antyperspirant kiedy zwiększę swoją 
aktywność fizyczną, oraz upalnym latem :-)

Napiszcie koniecznie, czy miałyście już okazję go wypróbować, oraz jakie są Wasze
odczucia - pozytywne, czy raczej negatywne? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii.





21 marca 2016

Moje ulubione tusze do rzęs


O tym, że tusze do rzęs są moją wielką kosmetyczną słabością, wiele z Was już wie.
Z wielkim zainteresowaniem śledzę wszystkie pojawiające się - zwłaszcza wśród
topowych producentów drogeryjnych - nowości i z jeszcze większą chęcią niektóre
z nich testuję. Postanowiłam, że w dzisiejszym poście pokażę Wam tusze, które do
 tej pory szczególnie polubiłam i do których chętnie wracam. Wiele tuszy zrobiło
na mnie bardzo pozytywne wrażenie i zapewniło ładny wygląd moim rzęsom, ale
dzisiaj wybrałam te zdecydowanie ulubione.

Oto i one - z pewnością także dobrze znane i Wam. Trzy marki i cztery tusze :)



L'Oreal 
Volume Million Lashes "So Couture"
 Posiada niezbyt dużą, elastyczną silikonową szczoteczkę, która pozwala dotrzeć nawet
do najkrótszych rzęs i precyzyjnie pokryć je tuszem. Przyjemnie kremowa konsystencja
ma idealną gęstość. Intensywnie czarna barwie tuszu ładnie podkreśla spojrzenie, a rzęsy
są idealnie rozdzielone, wydłużone i podkręcone. Plusem jest także trwałość tej maskary,
która zapewnia idealny makijaż rzęs przez cały dzień bez efektu osypywania czy
rozmazywania się. Więcej o tym tuszu pisałam tutaj


L'Oreal 
Volume Million Lashes "Feline"
Ulubieniec wśród ulubieńców :-) Najnowszy tusz z gamy Volume Million Lashes, który 
podobnie jak wersja przedstawiona powyżej posiada silikonową, niezbyt dużą szczoteczkę, 
wyróżniającą się jednak lekkim wyprofilowaniem. Maskara jest delikatnie perfumowana, 
dzięki czemu aplikację umila subtelna woń migdałów. Tusz posiada unikalną, błyszczącą 
formułę, dzięki czemu rzęsy otulone są nie tylko intensywną czernią, ale mają także lekki
satynowy połysk. Szczoteczka dobrze rozdziela rzęsy i dokładnie pokrywa je tuszem, 
dzięki czemu możemy uzyskać efekt intensywnego wydłużenia i podkręcenia.
Recenzję tego tuszu znajdziecie tutaj 


Rimmel
Wonder'Full "Wake Me Up"
Jedyny tusz w tym małym zestawieniu, który posiada klasyczną szczoteczkę z włosia.
Dobrze rozdziela rzęsy, wydłuża i lekko pogrubia, dzięki czemu możemy z jego pomocą
wyczarować bardzo ładny, niezbyt intensywny dzienny makijaż. Tusz jest wyjątkowo
trwały, a przy tym pozwala rzęsom zachować elastyczność.Nie skleja rzęs, nie kruszy
się i nie tworzy efektu "owadzich nóżek". Ma przepiękny ogórkowy zapach ♥ którym
podbił moje serce już od pierwszego użycia. A do tego śliczne opakowanie w kolorze
soczystej zieleni :-) Pisałam o nim tutaj.


Bourjois 
Twist up the Volume
Sama jestem zdziwiona, że ta maskara nie doczekała się jeszcze recenzji na blogu -
zwłaszcza, że znam ją od dawna i chętnie do niej wracam. Tusz posiada silikonową 
i największą ze wszystkich przedstawionych powyżej szczoteczkę, którą możemy
dzięki specjalnemu mechanizmowi łatwo przekręcać i ustawiać w dwóch pozycjach -
uwielbiam to "przekręcanie" :-) Pozycja pierwsza rozdziela i wydłuża rzęsy, a druga
je pogrubia. Tusz ma przyjemną, kremową formułę, bardzo ładnie rozczesuje rzęsy,
wydłuża i podkręca. Twist, twist :-)


Porównanie wszystkich szczoteczek - od lewej: Rimmel "Wake Me Up", Bourjois
"Twist up the Volume", L'Oreal "Feline", L'Oreal "So Couture".



Niebawem na blogu pojawi się recenzja najnowszego tuszu to rzęs marki Rimmel -
Wonder'Full Volume Colourist, który według producenta ma stopniowo przyciemniać
rzęsy - ale póki co nie zdradzę, czy ta obietnica została spełniona :-)

Piszcie koniecznie, jakie tusze Wy lubicie najbardziej!



16 marca 2016

Siedem życzeń - czyli druga lista zakupowa w 2016 roku :-)


Pierwszą listę zakupową opublikowałam w styczniu i nie ukrywam, że dosyć szybko
zabrałam się za jej realizację :-) Z siedmiu punktów pozostały mi jednak jeszcze dwa,
 które zamierzam spełnić w najbliższym czasie - nie zrobiłam tego do tej pory, gdyż
nie chciałam powiększać zapasów.

Za nami połowa marca, więc ułożyłam drugą listę życzeń na najbliższe tygodnie:




1. L'Oreal Paris
Maskara False Lash Superstar "Red Carpet"
Już dawno chciałam wypróbować klasyczną wersję tego tuszu, ale ze względu na spore
zapasy ciągle powstrzymywałam się z jego zakupem. Jednak nowa odsłona tej maskary
kusi mnie tak bardzo, że po prostu muszę ją mieć!

2. Semilac
Szablony do przedłużania paznokci "Sharper SLIM"
Jakiś czas temu kupiłam szablony tej marki w wersji pozwalającej nadać paznokciom
okrągłe zakończenie i jestem z nich bardzo zadowolona, dlatego przy najbliższej okazji
z pewnością zaopatrzę się w drugą wersję, która już na poziomie przedłużania naszych
paznokci ułatwia nadanie im tym razem bardziej smukłego kształtu.

3. Ikoo
Szczotka do włosów
Szczotka, której wygląd mnie zachwyca - a szczególnie wersji "Cherry metalic" - ilekroć
widzę ją w drogerii, nie mogę przejść obojętnie :-) Liczę, że okaże się ciekawą alternatywą
dla mojego dotychczasowego ulubieńca w tej kategorii, czyli szczotki Tangle Teezer, lub
nawet jej godnym następcą.

4. L'Oreal Paris
Matujący puder do twarzy "Infallible 24H Matte Powder"
Jednym z moich ulubionych podkładów do twarzy jest "Infallible 24H Matte" marki L'Oreal
i dlatego bardzo się cieszę, że do gamy tych produktów dołączył jeszcze puder - marzyłam
o takim duecie :-) Miałam już przyjemność obejrzeć go z bliska, ale niestety cena regularna
skutecznie mnie wystraszyła i odłożyłam puder grzecznie na półkę. Poczekam na promocję
i wtedy po niego wrócę :-)

5. Mistero Milano
Lakiery hybrydowe
Produkty marki Semilac nadal uwielbiam i stale powiększam swoją kolekcję o nowe
odcienie, jednak chciałabym wypróbować także lakierów hybrydowych innych marek.
Dlaczego wybrałam Mistero Milano? Ponieważ używam ich systemu żelowego i jestem
nim zachwycona, a po drugie w ofercie tej marki można znaleźć wiele unikalnych, bardzo
ciekawych i ładnych kolorów.

6. Make Me Bio
Olejek do pielęgnacji twarzy i demakiajżu 
Ostatnio na blogu zachwycałam się kremem do rąk, od którego zaczęłam swoją przygodę
 z tą marką. Przyszła więc pora na wypróbowanie kolejnego produktu - tym razem będzie
 preparat w formie olejku, służący do pielęgnacji twarzy oraz demakijażu. Do tej pory nie
wykonywałam demakijażu olejkami, więc zobaczymy, czy taka forma się u mnie sprawdzi.

7. Garnier
Płyn micelarny z olejkiem
Najnowszy płyn micelarny z olejkiem arganowym, który według producenta zapewnia
skuteczną, a jednocześnie łagodną pielęgnację każdego typu skóry, w tym wrażliwej.
Bardzo polubiłam się z różową wersją płynu micelarnego tej marki, więc i tą muszę
wypróbować. Niech no tylko gdzieś go dorwę! :)



Tak aktualnie wygląda moje siedem kosmetycznych życzeń, czyli aktualna lista
zakupowa. Za kilka dni pokażę Wam co nowego kupiłam w tym miesiącu oprócz
produktów ze styczniowej listy - niestety niektóre nowości kusiły mnie za bardzo,
bym mogła z nich zrezygnować :-)




13 marca 2016

Make Me Bio - Intensywnie nawilżający krem do rąk

Kosmetyki naszej rodzimej marki Make Me Bio cieszą się dużym powodzeniem i kuszą
niemal samymi pozytywnymi opiniami. Firma ta oferuje wyłącznie naturalne produkty,
stworzone na bazie bezpiecznych surowców pochodzenia roślinnego. Kosmetykom tym 
przyglądam się już od dawna i bardzo mnie cieszy fakt, że producent - choć powoli, to
 jednak poszerza swój asortyment. Na początku tego roku postanowiłam, że najwyższa
pora rozpocząć przygodę z tą marką. W pierwszej kolejności chciałam sięgnąć po krem
do twarzy, ale obawiałam się nieco, ponieważ moja cera jest bardzo wymagająca - o ile
wszelkie produkty o naturalnych składach rewelacyjnie sprawdzają się w pielęgnacji
mojego ciała, o tyle w przypadku twarzy już niekoniecznie. Dlatego wybrałam inny
ciekawie zapowiadający się kosmetyk, będący jednocześnie nowością - krem do rąk.


Make Me Bio
Intensywnie nawilżający krem do rąk



Opis producenta
Suche i szorstkie dłonie? Jest na to sposób! Odżywczy krem do rąk skutecznie nawilży,
zregeneruje i wygładzi skórę. Skład kremu, bogaty w naturalne olejki i masła, to bomba
witaminowa. Zawarta w oliwie z oliwek witamina F chroni skórę dłoni przed utratą 
wilgoci, przywracając naturalną barierę ochronną naskórka, zaś dodawana do kremu 
witamina E hamuje procesy starzenia się skóry. Masło mango dzięki właściwościom
ujędrniającym przywraca skórze elastyczność i zapobiega nadmiernemu wysuszeniu 
oraz powstawaniu zmarszczek, a także działa jako naturalny filtr przeciwsłoneczny.
Masło kakaowe wykazuje działanie intensywnie natłuszczające i ochronne, będąc
jednocześnie składnikiem w pełni hipoalergicznym. Ta naturalna mieszanka sprawi,
że skóra słoni będzie aksamitnie gładka, zregenerowana i elastyczna, a przyjemny i
słodki zapach kremu ukoi zmysły.

Moim okiem
Krem do rąk marki Make Me Bio niewątpliwie wyróżnia się na tle innych tego typu
produktów już samym opakowaniem. Zamiast klasycznej tubki kosmetyk zamkniety
jest w plastikowym, smukłym pojemniczku, zakończonym dozownikiem z pompką
typu "airless", która zapewnia nam przede wszystkim higieniczną, ale także bardzo
wygodną aplikację. Całość zabezpieczona jest niewielką zatyczką. Szata graficzna
jest raczej minimalistyczna. Bazę kolorystyczną stanowią przyjemne dla oka odcienie
 bieli oraz beżu, przełamane odrobiną lekkiego różu. Nie zabrakło tutaj naturalnego
akcentu zdobiącego opakowanie, który jest charakterystyczny dla wszystkich
kosmetyków marki, czyli przewiązanego sznureczka.Samo opakowanie jest
wyjątkowo poręczne i zawiera pełny opis produktu.


Konsystencja kremu jak na tak bogaty skład jest zaskakująco lekka, przyjemna i delikatnie 
kremowa. Kosmetyk dobrze rozprowadza się na skórze i dosyć szybko w nią wnika, nie 
pozostawiając jednocześnie tłustej czy lepiącej warstwy, dzięki czemu bez obaw można 
go stosować także w ciągu dnia. Zapach jest dosyć delikatny i określiłabym go jako
 naturalny - wyczuwam lekki aromat oliwy z oliwek i masła shea. 

Ogromnym plusem tego kremu do rąk jest jego naturalny skład, w którym znajdziemy olejki 
i masła: oliwę z oliwek która zawiera także cenną witaminę F, olej migdałowy, masło mango 
i masło kakaowe. Kosmetyk został także wzbogacony w witaminę E. A jak działa? W moim 
przypadku rewelacyjnie! Intensywnie odżywia, regeneruje i nawilża skórę dłoni, wygładza
 i przywraca jej elastyczność. Delikatnie natłuszcza i koi ewentualne podrażnienia, świetnie 
pielęgnuje także skórki wokół paznokci.

 Dzięki ekonomicznemu dozownikowi jest bardzo wydajny. Jedno naciśnięcie pompki
zapewnia wydawałoby się niewielką, ale jednocześnie dokładnie taką ilość produktu, 
która w zupełności wystarcza aby zadbać o nawilżenie moich dłoni. Przyznam szczerze, 
że dopiero używając kosmetyków do rąk opartych wyłącznie na naturalnych składnikach 
odczułam różnicę między takim produktem, a większością drogeryjnych kremów, które 
zawierają w składzie między innymi silikony zapewniające co prawda skórze przyjemne
natychmiastowe wygładzenie, ale efekt ten jest niestety krótkotrwały i niestety znika wraz
 z zaprzestaniem stosowania takiego kosmetyku lub jego usunięciem z powierzchni skóry
 na przykład poprzez zmycie. Kremu Make Me Bio intensywnie pielęgnuje skórę dłoni i
zapewnia jej długotrwały komfort. Podoba mi się jego lekka konsystencja, bezproblemowe 
wchłanianie i brak tłustej warstwy na skórze. Lubię sięgać po niego w ciągu dnia, a przed 
snem nakładam nieco większą ilość i funduję swoim dłoniom nocną maseczkę :) 

Wprawdzie skóra moich dłoni nie jest wyjątkowo wymagająca, ale myślę, że krem zda 
egzamin nawet w przypadku skóry bardzo suchej. Zdaję sobie sprawę, że nie należy do
 tanich, ale biorąc pod uwagę jego wydajność i działanie pielęgnacyjne, zdecydowanie 
warto po niego sięgnąć.

Skład
Aqua (woda), Olea Europaea Fruit Oil (olej z oliwek), Prunus Amygdalus Dulcis Seed Oil 
(olej ze słodkich migdałów), Cetearyl Glucoside, Cetyl Alcohol, Magnifera Indica Seed 
Butter (masło z mango), Glycerin, Theobroma Cacao Seed Butter (masło kakaowe),
Tocopherol (witamina E), Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Aroma (essential oil
blend), Benzyl Cinnamate



Opakowanie ma pojemność 50 ml i kosztuje 29,99 zł. Dostępne jest między innymi w
niektórych drogeriach internetowych oraz sklepie internetowym marki.


I tak sobie postanowiłam, że kupię drugie opakowanie - do torebki :-)


Podzielcie się swoimi wrażeniami na temat tych kosmetyków!




6 marca 2016

Lovely - Zestaw do stylizacji brwi "Eyebrows creator"


Mój codzienny makijaż jest raczej delikatny i mało wyszukany. Jego stałym elementem jest
podkład ( w zależności od pory roku matujący lub lekko rozświetlający ), korektor maskujący
 drobne niedoskonałości, tusz do rzęs i odrobina pudru. Chętnie sięgam po lekki bronzer lub
róż, oraz obowiązkowo delikatnie podkreślam także brwi, które dodają spojrzeniu wyrazistości.
Co prawda mam w kategorii stylizacji brwi kilka ulubionych produktów, ale nie byłabym sobą,
gdyby mojej uwagi nie przyciągnęła pewna interesująca nowość - zestaw do stylizacji brwi
"Eyebrows creator" marki Lovely. Czy można dzięki niemu zapewnić swoim brwiom idealny
wygląd i czy warto go kupić? Dzisiaj podzielę się z Wami moimi pierwszymi wrażeniami na
 temat tego właśnie zestawu i pokażę Wam, co kryje się w środku kolorowego opakowania.

Lovely
Eyebrow creator
Zestaw do stylizacji brwi


Opis producenta
Poznaj sztukę makijażu brwi z naszym nowym kreatorem. Zestaw zawiera wszystko, czego
potrzebujesz do stworzenia idealnego wyglądu brwi: dwa plastikowe szablony ułatwiające
 nadanie zmysłowego kształtu, pęsetę do regulacji, brązowy cień do wypełnienia  kształtu 
brwi oraz stylizujący żel barwiący który jeszcze bardziej wzmocni kolor i utrwali kształt
brwi, kredkę do nadania konturu, oraz rozświetlacz pod łuk brwiowy do optycznego 
uniesienia brwi.

Moim okiem
Zestaw znajduje się w prostokątnym pudełeczku wykonanym ze sztywnego kartonu,
zamykanym na magnes. W środku opakowania znajdziemy dodatkowo plastikową osłonkę,
która chroni jego zawartość przed przemieszczaniem się. Wizualnie opakowanie prezentuje
 się całkiem ładnie, zarówno na zewnątrz jak i w środku. Jest ciekawe, kolorowe i przyjemne
 dla oka.

Pudełeczko zabezpieczone jest przed otwieraniem jedynie niewielką folią klejącą, której
 oderwanie - o czym sama się przekonałam szukając owego zestawu - nie stanowi żadnego
problemu, więc przed zakupem dobrze przyjrzyjcie się, czy opakowanie nie nosi śladów
otwierania. W przeciwnym razie zestaw może nie być kompletny, lub też może ukazać
się Waszym oczom wątpliwie przyjemny widok, a mianowicie odcisk czyjegoś palca.


W opakowaniu znajdziemy: dwa plastikowe szablony wielokrotnego użytku które ułatwiają
 nadanie odpowiedniego kształtu brwiom, pędzelek z dwoma końcówkami do aplikacji cienia
oraz żelu barwiącego, brązową kredkę do nadawania brwiom odpowiedniego konturu, pęsetę 
do regulacji linii brwi, rozświetlacz do nakładania pod łuk brwiowy, brązowy cień służący
wypełniania brwi i podkreślania ich kształtu, stylizujący żel barwiący, oraz instrukcję dzięki
 której można się dowiedzieć o prawidłowych proporcjach brwi oraz ich odpowiedniej stylizacji.


Co myślę o tym zestawie? Szablonów nadających kształt brwiom nie używam, ponieważ
doszłam już do wprawy i umiem to zrobić "od ręki" przy pomocy samego pędzla i cienia.
Wydaje mi się jednak, że mogą być bardzo pomocne zwłaszcza osobom początkującym,
które nie wiedzą jak nadać ładny i symetryczny kształt brwiom. Te dołączone do zestawu
są wielokrotnego użytku, dosyć elastyczne i dobrze się dopasowują. Pęseta jest niewielka
i dla mnie niezbyt wygodna w użyciu - choć to zapewne kwestia przyzwyczajenia, bo do 
tej pory używałam jednak dłuższych pęset - a w dodatku ta z mojego opakowania niezbyt 
precyzyjnie "chwyta" włoski. Kredka ma jasnobrązowy kolor i pozwala nadać ładny zarys
brwiom, jest także dosyć trwała. Zrobiłam mały eksperyment i próbowałam użyć jej także
do wypełnienia brwi, ale w tej roli nie sprawdziła się zbyt dobrze, ponieważ zaczęły się
tworzyć mało estetyczne grudki. Pozostałam więc przy jej zastosowaniu przewidzianym
przez producenta :) Pędzelek również jest niewielki i posiada dwie końcówki z włosia
syntetycznego o różnych kształtach - jedną ściętą na ukos, a drugą zaokrągloną. Niestety
nie polubiłam się z nim - dla mnie jest za mały i za miękki. Rozświetlacz jest dosyć
subtelny i nałożony w odpowiedniej ilości tworzy na skórze ładną satynową poświatę.
Cień do brwi ma kolor jasnego i raczej chłodnego brązu - moim zdaniem nawet lekko
transparentnego. Podkreśla brwi delikatnie, nie sposób z nim przesadzić i bardzo łatwo 
go poprawić. Zdecydowanie nie nadaje się dla osób o naturalnie ciemnych brwiach.
Żel barwiący ma ciemniejszy odcień brązu niż cień i wzmacnia jego kolor, a także
utrwala ostateczny kształt brwi.

Podsumowując - najbardziej z całego zestawu spodobał mi się cień w odcieniu ładnego,
jasnego i chłodnego brązu, który idealnie wpisuje się w "moją" kolorystykę i znakomicie
 nadaje się do podkreślania brwi zapewniając im jednocześnie bardzo naturalny wygląd,
 oraz żel barwiący, który jest ciemniejszy niż cień, ale rzeczywiście delikatnie wydobywa 
i podkreśla jego kolor, a także pozawala utrzymać kształt brwi "w  ryzach" przez wiele 
godzin. Rozświetlacz nałożony w minimalnej ilości subtelnie podkreśla łuk brwiowy i 
dodaje spojrzeniu świeżości. Pęseta oraz pędzelek zupełnie nie przypadły mi do gustu 
i zastąpiłam je swoimi dotychczasowymi, ulubionymi akcesoriami. Kredka się przyda, 
ale nie jest mi niezbędna.


Zestaw kosztuje 33,99 zł i dostępny jest w drogeriach Rossmann.


Zestawu używam zaledwie od początku tygodnia, ale już wiem, że wykorzystam jedynie
 brązowy cień, żel który ładnie podkreśla i utrwala brwi, oraz rozświetlacz. Z pędzelkiem 
i pęsetą się nie polubiłam. Czy warto kupić to pudełeczko? Niestety nie ma na to pytanie 
jednoznacznej odpowiedzi. Z jednej strony jego zawartość może okazać się idealnym
 zestawem startowym dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę ze stylizacją brwi,
 jednak z drugiej, w tej cenie można pokusić się o stworzenie własnego kompletu który
 będzie się składał ze znacznie lepszego pędzla, porządniejszej pesety i zestawu cieni do
 stylizacji brwi. Może nawet starczyłoby jeszcze na szablony i kredkę. Oczywiście są to
 wyłącznie moje osobiste przemyślenia na temat tego zestawu, a decyzja o jego
 ewentualnym zakupie należy do Was. Mnie wydaje się jednak zbyt drogi.


No i co myślicie?




1 marca 2016

Ulubieńcy kosmetyczni - luty !

W pierwszy dzień marca zapraszam Was na małe kosmetyczne podsumowanie poprzedniego
miesiąca, czyli ulubieńców kosmetycznych lutego. W poniższym zestawieniu znalazło się
pięć produktów, po które sięgałam najczęściej i które szczególnie polubiłam.


Fantastyczna kosmetyczna piątka lutego:


ORGANIQUE
Balsam do ciała z limitowanej edycji "Sweet Moments"
Balsam do ciała, który nie posiada żadnych minusów. Ma przepiękny, słodki i otulający
zapach mango, oraz przyjemny skład na bazie masła shea i olejków: awokado, sojowego
i z pestek winogron. Dodatkowo zachwyca intensywnym działaniem pielęgnacyjnym.
Mój absolutny ulubieniec lutego! Po więcej informacji odsyłam Was do recenzji


URIAGE
Woda micelarna do skóry wrażliwej i naczynkowej
Mój pierwszy kosmetyk tej marki, który dostałam w prezencie. Opakowanie było co prawda
niewielkie, o pojemności 100 ml, ale wystarczyło mi na niemal cały luty i pozwoliło poznać 
się lepiej z tym produktem oraz go polubić :) Okazał się wydajny i skuteczny - bardzo dobrze 
radził sobie ze zmywaniem makijażu z twarzy i oczu, a także przyjemnie odświeżał i koił 
skórę nie pozostawiając lepiącej warstwy. Chętnie kupiłabym większą buteleczkę.


ALTERRA
Olej do włosów suchych i łamliwych 
Niewielkie opakowanie z wygodnym w użyciu dozownikiem, którego zawartość okazała
 się dobroczynna dla moich włosów. Połączenie siedmiu olejów: sojowego, słonecznikowego, 
ze słodkich migdałów, arganowego, awokado, z pestek moreli i sezamowego świetnie je
 wygładza, a także odżywia i nabłyszcza. Olej można stosować przed myciem włosów, 
po myciu, a także wzbogacać nim maski do włosów. Pisałam o tym produkcie tutaj


BIOVAX
Intensywnie regenerująca maseczka do włosów "Bambus & Olej Avocado"
Maska do włosów z najnowszej serii pielęgnacyjnej tej marki, w skład której wchodzi 
także szampon, olejek, odżywka bez spłukiwania oraz odżywka BB. Z całej tej linii
najbardziej zainteresowała mnie jednak maska właśnie, lecz miałam problem z jej
stacjonarnym zakupem. Na szczęście, dzięki uprzejmości Agnieszki mogę cieszyć się 
swoim własnym opakowaniem, a jest z czego, bo maska świetnie służy moim włosom.
Co prawda obiecanego zagęszczenia i pogrubienia włosów nie zauważyłam, ale za to
dobrze je odżywia i wygładza, ułatwia rozczesywanie i sprawia, że mają ładny połysk.
Chyba wypróbuję także pozostałe produkty z tej serii.


BALEA
Żel pod prysznic "Cool Blossom"
Żele pod prysznic marki Balea uwielbiam za niezwykle kolorową szatę graficzną samego
opakowania, oraz niebanalne i przyjemne dla nosa zapachy. Ta wersja, o zapachu mrożonych
kwiatów neroli oraz czerwonych pomarańczy, również mnie pod tym względem nie zawiodła.
Wyróżnia się cudownie świeżym, owocowym aromatem, który przypomina mi słoneczne i
ciepłe lato - kosmetyk idealny do używania na przekór aktualnej pogodzie :) W połączeniu
z wodą tworzy przyjemną, kremową pianę i nie wysusza skóry. 


Marzec pod względem kosmetycznym zapowiada się dosyć ciekawie. Muszę sięgnąć
do kosmetycznych zapasów, ale liczę także, że uda mi się upolować kilka nowości :)






Etykiety:

recenzja (183) ulubione kosmetyki (140) codzienność (101) zakupy (84) nowinki kosmetyczne (67) miłe chwile (50) ulubieńcy miesiąca (48) włosy (43) pielęgnacja włosów (38) Rossmann (31) książki (28) pielęgnacja twarzy (24) L'Oreal (22) Yves Rocher (22) kosmetyki (22) kosmetyki do włosów (21) promocje (20) przemyślenia (20) filmy (19) pielęgnacja ciała (19) farby do włosów (18) zachciewajki (17) zużyte kosmetyki (17) Garnier (16) projekt denko (16) zwierzęta (16) makijaż (15) Isana (14) mój pies (14) zdrowie (14) oferty (13) tusze do rzęs (13) weekend (13) Maybelline (11) Nivea (11) odżywki do włosów (11) moje gotowanie (9) przyroda (9) szampon do włosów (9) Biedronka (8) krem do twarzy (8) maska do włosów (8) Bielenda (7) krem do rąk (7) kremy (7) regeneracja (7) Święta (7) żele pod prysznic (7) Avon (6) Dove (6) Schwarzkopf (6) balsamy do ciała (6) farbowanie (6) gazetki (6) paznokcie (6) przesyłki (6) ulubione granie (6) wizyta u lekarza (6) wygrane rozdania (6) Kallos (5) Rimmel (5) TAG (5) kino (5) peeling do ciała (5) prezenty (5) rzęsy (5) żel do twarzy (5) Biovax (4) Lirene (4) Regenerum (4) peeling (4) regeneracja włosów (4) tanie i fajne (4) życzenia (4) Bioliq (3) Douglas (3) Gliss Kur (3) Timotei (3) balsam do ust (3) inspiracje (3) niespodzianki (3) olejek do włosów (3) podkład (3) podkład matujący (3) próbki (3) serum do twarzy (3) stylizacja włosów (3) Drogeria Natura (2) Elseve (2) L'Oreal Prodigy 5 (2) Lidl (2) Liebster Blog Award (2) Mikołaj (2) Pantene Pro-V (2) apteka (2) kosmetyki apteczne (2) maseczki do twarzy (2) mieszkanie (2) produkty do twarzy (2) rozdanie na blogu (2) sport (2) Aussie (1) Batiste (1) Dermika (1) Drogeria Hebe (1) Palette (1) Ziaja MED (1) buty (1) coś do kawy (1) gazety (1) imieniny (1) krem CC (1) kuracje do włosów (1) muzyka (1) oddanie na blogu (1) post informacyjny (1) przepisy (1) rozdanie (1) rozdanie świąteczne (1) sałatki (1) storczyki (1) suchy szampon (1) suplementy (1) szampony (1) ubrania (1)