Dzisiaj Walentynki, więc idealny dzień na to, aby pokazać Wam moją nową kosmetyczną
miłość. Jest to produkt do pielęgnacji ciała którego używam zaledwie od kilku dni, ale
już zdążyłam się w nim zakochać ♥
ORGANIQUE
Balsam do ciała z masłem Shea
Walentynkowa edycja limitowana
miłość. Jest to produkt do pielęgnacji ciała którego używam zaledwie od kilku dni, ale
już zdążyłam się w nim zakochać ♥
ORGANIQUE
Balsam do ciała z masłem Shea
Walentynkowa edycja limitowana
"Sweet Moments"
Opis producenta
Odżywczy balsam przeznaczony do pielęgnacji skóry suchej, szorstkiej i podrażnionej.
Połączenie masła Shea z naturalnymi olejkami: sojowym, awokado i z pestek winogron
intensywnie nawilża, poprawia jędrność i elastyczność, wzmacnia barierę lipidową, oraz
chroni przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. Po nałożeniu balsamu
skóra jest wygładzona, odżywiona i przyjemna w dotyku. Zniewalający zapach mango
długo utrzymuje się na skórze.
Moim okiem
Balsam znajduje się w typowym dla marki opakowaniu, wykonanym z solidnego plastiku
- w tym przypadku ciemnego i nieprzeźroczystego. Całość wieńczy aluminiowa nakrętka
z charakterystycznym logo, pod którą znajdziemy srebrną folię zabezpieczającą, dzięki
której mamy pewność, że kupiony przez nas produkt nie był wcześniej otwierany. Jak na
edycję walentynkową przystało opakowanie zdobi ładna, czerwona etykieta, która zawiera
wszelkie niezbędne informacje o produkcie. Opakowanie jest bardzo wygodne w użyciu i
pozwala na zużycie balsamu do końca.
Zapach bezpośrednio w opakowaniu jest raczej subtelny i mam wrażenie, że pełny aromat
uwalnia się dopiero w momencie aplikacji balsamu na skórę. Kompozycja zapachowa wręcz
otula ciało cudownym, owocowym aromatem mango ♥ z wyczuwalną subtelną słodyczą,
ale także odrobiną świeżości. Spodobała się wszystkim domownikom :) Aromat jest dosyć
dobrze wyczuwalny i długo utrzymuje się na skórze, ale jednocześnie nie jest zbyt
intensywny, nachalny lub drażniący. Ot, zapach idealny :-)
Balsam ma kremowy kolor oraz gładką, zbitą konsystencję, która przypomina mi raczej
treściwe masło do ciała. W opakowaniu - jak przystało na produkt którego bazą jest masło
shea - ma postać stałą i wydaje się być dosyć "twardy", jednak pod wpływem ciepła dłoni
mięknie i zaczyna się rozpuszczać, dzięki czemu nie ma problemu z jego aplikacją.
Producent zaleca, aby balsam przed rozprowadzeniem na skórze rozgrzać w dłoniach
i rzeczywiście aplikacja staje się wtedy bardziej przyjemna i szybka, a sam kosmetyk
bardziej wydajny. Trzeba dać mu chwilkę na wchłonięcie się (ale na szczęście nie trwa
to całą wieczność ), a bezpośrednio po aplikacji pozostawia na skórze niewielką, lekko
tłustą warstewkę. Ja używam go wyłącznie na noc i w związku z tym mi to zupełnie nie
przeszkadza - zwłaszcza biorąc pod uwagę jego bogatą konsystencję i skład. Do rana po
delikatnym natłuszczeniu nie ma śladu, za to nasza skóra jest w odczuwalnie lepszej
kondycji.
Głównym składnikiem balsamu jest masło shea, znajdziemy w nim także olejki: awokado,
sojowy i z pestek winogron, oraz wosk pszczeli i witaminę E.
Skład:
Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Cera Alba (Beeswax), Cetearyl Alcohol,
Glycine Soya ( Soybean) Oil, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Vitis Vinifera
(Grape) Seed Oil, Parfum, Tocopherol (Mixed), Beta-Sitosterol, Squalene,
Citronellol, Geraniol, Limonene
Działanie balsamu jest fenomenalne - intensywnie nawilża, odżywia i regeneruje nawet
najbardziej suchą skórę, e efekty są odczuwalne w zasadzie już po pierwszej aplikacji.
Rewelacyjnie natłuszcza i chroni ją przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi.
Intensywnie wygładza, uelastycznia i sprawia, że skóra staje się miękka i aksamitna
w dotyku. Koi i łagodzi podrażnienia - na przykład te powstałe na nogach w wyniku
depilacji przy pomocy tradycyjnej maszynki do golenia. Zauważalnie poprawia stan
skóry, a uczucie odżywienia i nawilżenia jest na prawdę długotrwałe. Balsam nie
uczula i nie podrażnia.
W opakowaniu znajduje się 100 ml balsamu, a jego cena regularna to 34,90 zł.
Możecie go kupić w sklepach stacjonarnych oraz sklepie internetowym marki.
Produkt pochodzi z walentynkowej edycji limitowanej.
Zakochałam się w tym balsamie ♥ Uwiódł mnie zapachem słodkiego mango i zachwycił
właściwościami pielęgnacyjnymi. Ze względu na treściwą konsystencję jest idealny na
aktualną porę roku - umila wieczorne zabiegi pielęgnacyjne i otula nasze ciało subtelnym
aromatem. Doskonale dba o naszą skórę, codziennie wpływając na poprawę jej kondycji.
Mój numer jeden wśród kosmetycznych ulubieńców lutego!
Wiele kosmetyków Organique wciąż znajduje się na mojej liście kosmetycznych
marzeń - po cichutku liczę, że uda mi się wypróbować chociaż część z nich :)
Uwielbiam zapach mango :)
OdpowiedzUsuńmango, mm, ale dostałam słoiczek czystego masła shea wiec najpierw ono a potem inne cuda ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tą markę.
OdpowiedzUsuńChcę to masło, balsam Milk bardzo polubiłam a taki pachnący mango to już w ogóle będzie świetny dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale bardzo chętnie się skuszę :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie gęste masła. nie miałam jeszcze chyba niczego z Organique
OdpowiedzUsuńOj, u mnie na liście też sporo kosmetyków tej marki :)
OdpowiedzUsuńideał :)
OdpowiedzUsuńZapach zdecydowanie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńChyba się na niego zdecyduję :)
OdpowiedzUsuńchętnie bym go poużywała :)
OdpowiedzUsuń