31 stycznia 2015

Zużycia stycznia


Witajcie!

Dziękuję Wam serdecznie za miłe komentarze pod poprzednim postem :*
Mam nadzieję, że przez ten kolejny rok nie zabraknie mi pomysłowości i czasu,
co zaowocuje trzecią rocznicą :-)


W dzisiejszym poście zebrałam kosmetyki, które po krótszym lub dłuższym czasie od
otwarcia udało mi się ostatecznie zużyć w styczniu. W ubiegłym roku pod tym kątem
 szło mi nieźle, ale postanowiłam, że od teraz muszę być jeszcze bardziej rygorystyczna.
Założyłam sobie, że tego typu posty będą się pojawiały pod koniec każdego miesiąca,
 niezależnie od ilości zużytych kosmetyków. Powód ? Uginające się pod ciężarem
 zapasów półki i niedomykające drzwiczki w szafkach. Brzmi znajomo ? :-)


W tym miesiącu pozbędę się pustych opakowań po:


Isana
Pianka do golenia "Zielone jabłuszko"
Mój aktualny ulubieniec wśród tego tupu kosmetyków. Ślicznie pachnie zielonym
 jabłuszkiem, ma optymistyczny zielony kolor i bardzo przyjemną konsystencję 
przypominającą delikatny mus. Do tego znakomicie spełnia swoją funkcję, jest 
wydajna i niewiele kosztuje. Pisałam o niej tutaj Z pewnością kupię ponownie.

Wellness&Beauty
Żel do kąpieli i pod prysznic z ekstraktami mango i papai
Świetny żel, który swoim egzotycznym aromatem przywodzi na myśl słoneczne lato,
nawet kiedy za oknem pól metra śniegu :-) Oczyszcza, odświeża i pielęgnuje skórę.
Pisałam o nim tutaj Z pewnością kupię ponownie.

Luksja
Żel pod prysznic "Dragon Fruit"
Żel o kremowej konsystencji i przyjemnym zapachu. Dobrze się pienił i oczyszczał
skórę nie wysuszając jej. Raczej kupiłabym ponownie.


Alterra
Pomadka rumiankowa do ust
Kupiłam pod wpływem wielu pozytywnych recenzji, niestety mnie nie zachwyciła.
Pozostawiała dosyć klejącą powłokę  na ustach i brzydko zbierała się w załamaniach,
właściwości odżywczych też nie zauważyłam. Nie kupię ponownie.

Nivea
 Krem nawilżający zmniejszający widoczność porów Q10 Plus
Podobnie jak krem pod oczy z tej serii, przy regularnym stosowaniu daje całkiem
niezłe efekty. Skóra jest wygładzona, nawilżona i ujędrniona. Lekka konsystencja
zapewnia szybkie wchłanianie. Nadaje się pod makijaż. Raczej kupiłabym ponownie.

Bioliq
Intensywne serum rewitalizujące
U mnie sprawdził się całkiem nieźle - do tego stopnia, że zużyłam trzy opakowania.
Dosyć dobrze nawilżał, wygładzał, dodawał skórze blasku i poprawiał jej koloryt.
Aktualnie chcę wypróbować inne kosmetyki, w kolejce czeka kilka preparatów
 z olejkami. Pisałam o nim dawno temu tutaj Raczej kupiłabym ponownie.


Mexx
Woda toaletowa "Pure"
Bardzo polubiłam ten zapach, dlatego opakowanie po tej wodzie pojawia się w 
zużyciach po raz kolejny. Lekki, świeży i pobudzający - idealny na ciepłe dni. 
Z niecierpliwością czekam na nowy damski zapach, który ma pojawić się w 
sprzedaży wiosną. Zdecydowanie kupię ponownie.

Garnier
Antyperspirant w kremie "Neo"
Byłam z niego zadowolona, aktualnie używam innej wersji zapachowej. Spełnia 
swoje zadanie jako antyperspirant, ma przyjemną konsystencję delikatnego kremu
i ładny, subtelny zapach. Zastanawiam się tylko, czy tak samo dobrze będzie się
sprawował latem. Pisałam o nim tutaj Zdecydowanie kupię ponownie.

Fa
Antyperspirant Floral Protection "Orchidea i fiołek "
Sięgnęłam po niego pierwszy raz i mam mieszane uczucia. Posiada wygodny 
rozpylacz i pięknie pachnie, ale u mnie nie zapewnił ochrony wystarczająco długo,
w dodatku bardzo szybko się skończył. Nie kupię ponownie.


Isana
Lakier do włosów z witaminą i filtrem UV
Kupiłam go kolejny raz ze względu na niską ceną podczas promocji - nieco ponad 
3 złote. Utrwala, nie skleja włosów i daje się łatwo z nich usunąć. Na szczęście w
porównaniu do innej wersji nie ma duszącego zapachu. Kupię od czasu do czasu.

Isana
Maska nawilżająca do włosów z olejkiem arganowym
Produkt który także pojawiał się już w zużyciach. Aktualnie maska ma nowe, 
ładniejsze opakowanie. Moje włosy ją polubiły - wygładza, nawilża, odżywia,
ułatwia rozczesywanie. Pisałam o niej tutaj Zdecydowanie kupię ponownie.

Serical
Crema Al Latte Maska do włosów
Maska zapewne dobrze Wam znana, o przyjemnym śmietankowo-budyniowym
aromacie. Opakowanie o pojemności jednego litra towarzyszyło mi dosyć długo
i przyznam szczerze, że nieco już znudziłam się tym produktem. Na właściwości
pielęgnacyjne nie mogę jednak narzekać, ponieważ włosy po użyciu tej maski były
niezwykle miękkie i przyjemne w dotyku, gładkie i miały śliczny połysk. Aktualnie
mam taki zapas kosmetyków do włosów, że nie sięgnę po nią ponownie. 


Nivea
Masełko do ust "Wanilia & Makadamia"
Wielokrotnie już pisałam, że uwielbiam te masełka, ponieważ sprawdzają się u 
mnie znakomicie. Nawilżają, odżywiają i przynoszą niemal natychmiastową ulgę 
spierzchniętym ustom. Natłuszczają i chronią przed szkodliwymi czynnikami
atmosferycznymi. Są tak wydajne, że zużycie ich jest prawdziwym wyczynem :-)
Obecnie nadal używam wersji jagodowej o której pisałam bliżej tutaj, a w zapasie
czeka już apetyczne masełko kokosowe. Zdecydowanie kupię ponownie.

Maybelline
Tusz do rzęs "Falsche Wimpern"
Dosyć fajny tusz z lekko podkręconą, ruchomą szczoteczką. Żałuję że nie zrobiłam 
recenzji, ponieważ ładnie podkreślał rzęsy. Długo zachowywał świeżość. Wygrałam
go w rozdaniu. Raczej kupiłabym ponownie.

Maybelline
Tusz do rzęs The Colossal "Go Extreme!"
Bardzo lubię tą rodzinkę tuszy i gdy tylko zobaczę nową wersję, muszę ją kupić.
W tym przypadku bardzo podobał mi się efekt jaki można było wyczarować tą
maskarą na rzęsach, niestety nieco rozczarowała mnie trwałość wykonanego nią
makijażu. Do tej wersji raczej nie wrócę, ale ewentualnego następcę oczywiście 
wypróbuję. Pisałam o nim tutaj

BeBeauty
Zmywacz do paznokci z olejem kokosowym i gliceryną
Popularny zmywacz dostępny w Biedronce, który chętnie kupowałam i zwykle nie 
miałam mu nic do zarzucenia. Niestety, w tym przypadku kiedy zużyłam połowę 
opakowania zepsuła się pompka. Aktualnie używam zmywacza z Isany i też jestem 
bardzo zadowolona, więc chyba przy nim póki co pozostanę.

Sunflower
Brzoskwiniowa oliwka do pielęgnacji paznokci
 Dostałam ją w prezencie w salonie kosmetycznym dawno temu. Niestety, w 
składzie znajdziemy jedynie Paraffin Oil i zapach. Zdecydowanie lepiej użyć 
do pielęgnacji skórek czy płytki paznokcia chociażby oleju ze słodkich migdałów.



Próbki, peelingi, maseczki
Wśród nich między innymi peeling do twarzy marki Ziaja klik oraz
świetna maseczka z Bielendy klik



Uważam, że poszło całkiem nieźle. Powoli nareszcie opuszcza mnie mania
pozostawiania resztek... :-)



29 stycznia 2015

Drugie Urodziny Bloga !



Kilka dni temu uświadomiłam sobie, że..... 29 stycznia - czyli właśnie dzisiaj,
 mój blog obchodzi drugie urodziny !

Niemożliwe? A jednak! :-)

Bardzo się cieszę, że przez kolejny rok mogłam być malutką częścią blogowego
świata i przyznam, że uczestniczyłam w nim z przyjemnością.

Ten blog to mój osobisty i kosmetyczny kącik, któremu z chęcią poświęcam swój
wolny czas i do którego z radością zaglądam. Miejsce być może niepozorne, ale
dla mnie szczególne, w którym mogę pozwolić sobie na robienie tego, co lubię,
co sprawia mi wielką frajdę i wywołuje uśmiech na mojej twarzy.

W tym czasie nie zabrakło wielu pozytywnych aspektów wynikających z jego
prowadzenia, choć zdarzyły się też te przykre, w wyniku których i ja miałam
chwile zwątpienia w sens jego istnienia, lub zupełny brak weny. Jednak każde
 doświadczenie - a na szczęście te pozytywne były w zdecydowanej większości,
pozwoliło mi nauczyć się czegoś nowego.


Drodzy Czytelnicy!

Jesteście niewątpliwie największą motywacją i sprawiacie, że mam ochotę 
pozostać tutaj nadal i dzielić się z Wami moimi przemyśleniami - nie tylko
 kosmetycznymi.

Z całego serca dziękuję osobom które są ze mną niemal od samego początku,
 oraz wszystkim tym, dla których to miejsce wydało się choć odrobinę interesujące 
i postanowiły dołączyć do grona obserwatorów. Dziękuję że tutaj zaglądacie, 
czytacie i zostawiacie po sobie ślad w postaci komentarzy. Jestem Wam wdzięczna 
za miłe słowa, wszelkie okazane wsparcie, pomoc oraz rady. Serdecznie Was 
zapraszam do towarzyszenia mi przez kolejny rok :-)



Oczywiście takie wydarzenie trzeba odpowiednio uczcić, dlatego w najbliższych
dniach pojawi się Urodzinowe Rozdanie. Zdradzę, że będzie kolorowo i owocowo :)


Basia 




* źródło grafiki: www.se.pl

28 stycznia 2015

Ulubieńcy kosmetyczni - styczeń


Byłam przekonana, że styczeń nie będzie obfitował w ulubieńców, tymczasem
zostałam miło zaskoczona. Sięgnęłam po kilka produktów które leżały grzecznie
 w zapasach i okazało się, że była to słuszna decyzja :-)

Oto moja fantastyczna styczniowa siódemka:




Bourjois
Tusz do rzęs Volume Glamour "Push Up"
Sięgałam po niego w tym miesiącu najczęściej. Dobrze rozdziela rzęsy, lekko je 
pogrubia i podkręca oraz ładnie podkreśla spojrzenie. Moim zdaniem jest to bardzo
przyjemny tusz do codziennego makijażu.

L'Oreal
Cienie do powiek Color Riche 
Na te cienie zwróciłam uwagę już jakiś czas temu, ale ponieważ są dosyć drogie,
 na ich zakup zdecydowałam się dopiero podczas obowiązywania słynnej promocji 
w Rossmannie 1+1 gratis. W chwili obecnej posiadam trzy odcienie - wszystkie z
kolekcji Matte: 101 Macadam Princess, 106 Breaking Nude, 107 Macaron Vanille.
Polubiłam te pojedyncze cienie bardzo i z pewnością będę powiększać kolekcję.
. Bardzo dobrze się aplikują, mają śliczne odcienie i są dosyć trwałe.

Yves Rocher
Żel pod prysznic Czekolada & Pomarańcza
Żel pochodzi z zimowej edycji limitowanej i jego największym atutem jest piękny
zapach pomarańczowej galaretki zatopionej w czekoladzie. W połączeniu z wodą
tworzy przyjemną aksamitną piankę, dobrze myje i nie wysusza skóry pozostawiając
ją miłą w dotyku i apetycznie pachnącą. Jest bardzo wydajny.

Yves Rocher
Balsam ochronny do rąk na zimę z masłem karite
Kupiłam go podczas grudniowych zakupów w Yves Rocher i żałuję, że nigdy
wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi - być może dlatego, że jest dosyć niepozorny.
 Niewielkie pudełeczko kryje w środku balsam o dosyć treściwej konsystencji, czyli
takiej jak lubię najbardziej. Dobrze się nakłada, szybko wnika w skórą a przy tym
świetnie odżywia, nawilża i chroni skórę dłoni. Idealny na zimową porę roku.

Gliss Kur
Eliksir do włosów farbowanych z olejkami pielęgnacyjnymi
Świetny drogeryjny produkt do zabezpieczania końcówek o dosyć dobrym składzie.
Skutecznie wygładza, odżywia, uelastycznia i nabłyszcza włosy poprawiając ich
kondycję. Niezwykle wydajny.



Wszystkie kosmetyki pokażę Wam bliżej w kolejnych postach.
Od lutego będę miała nieco więcej czasu i postaram się pisać częściej :-)






25 stycznia 2015

Maybelline - podkład do twarzy w sztyfcie Fit Me!


W dzisiejszym poście przedstawię Wam moją subiektywną opinię o najnowszym
podkładzie do twarzy marki Maybelline - Fit Me! Do tej pory używałam niemal
wyłącznie podkładów w płynie, dlatego kiedy zobaczyłam ten produkt o ciekawej
formie wysuwanego sztyftu pomyślałam, że to fajny i warty wypróbowania pomysł.

Niestety, do grona moich ulubieńców kosmetycznych z pewnością zaliczyć go
nie mogę, ponieważ minusy przeważyły nad plusami. A szkoda, bo sama idea
kosmetyku była bardzo interesująca.

Maybelline
Podkład w sztyfcie o podwójnym działaniu
Fit Me!


Opis producenta

Podkład w sztyfcie o podwójnym działaniu. Dzięki kremowej formule idealnie się
 rozprowadza. Zastosowanie wkładu pudrującego w środku zapewnia matowe
wykończenie makijażu. Najłatwiejsza aplikacja, dopasowanie i matowienie w 
jednym.

Moim okiem

Podkład w formie wysuwanego sztyftu znajduje się w plastikowym opakowaniu z
zatyczką. Szata graficzna jest dosyć skromna, z dominującym kolorem czarnym.
Opakowanie jest niewielkie, poręczne i wygodne w użyciu, a mechanizm który
pozwala nam wysuwać zawartość działa bez zarzutu.

Wygląd samego sztyftu jest bardzo ciekawy, ponieważ składa się on z dwóch warstw.
Umieszczony w samym środku biały wkład pudrujący, który zdaniem producenta ma
nadać naszej cerze matowe wykończenie, otoczony jest podkładem w wybranym przez
nas odcieniu.


Podkład dostępny jest na naszym rynku w bardzo ograniczonej gamie kolorystycznej,
ponieważ możemy wybierać tylko spośród czterech odcieni: 120 Classic Ivory,
130 Buff Beige, 220 Natural Beige oraz 250 Sun Beige. Pierwszy odcień okazał się
dla mnie nie tylko zbyt jasny, ale po użyciu testera stwierdziłam, że wpada w różowe
tony, a takich jako posiadaczka cery naczynkowej i skłonnej do zaczerwienienia
zdecydowanie w podkładach unikam. Wybór padł więc na kolejny odcień numer 130.

Konsystencja podkładu jest dosyć kremowa i miękka, a po nałożeniu na skórę
przypomina mi nieco podkłady w musie. Dobrze i łatwo się rozprowadza. 
Zapach nie jest zbyt przyjemny, chemiczny, ale na szczęście poza opakowaniem 
zupełnie niewyczuwalny.


Wydaje mi się, że jest to podkład, w przypadku którego każda z nas musi wypracować
 swój najlepszy sposób aplikacji. Dla jednej z nas będą to palce, dla innych pędzel lub
 gąbeczka. Ja nakładam go na twarz punktowo lub jako grube linie, a następnie rozcieram
 pędzlem typu flat top, lub delikatnie zmoczonym jajeczkiem do makijażu Ebelin. 
Dzięki temu bardzo łatwo się rozprowadza i stapia ze skórą, nie pozostawia smug i 
nadaje jej naturalny wygląd bez efektu maski. 

Wbrew moim początkowym wyobrażeniom podkład ten nie należy do tych "ciężkich". 
Prawdę mówiąc spodziewałam się po nim dużo mocniejszego krycia, tymczasem
 określiłabym je w przypadku jednej warstwy jako zaledwie lekkie. W miejscach które
 szczególnie chcemy zakryć można nałożyć kolejne warstwy, osiągając krycie na 
poziomie zbliżonym do średniego. Nie można jednak przesadzić, bowiem twarz 
zaczyna wyglądać sztucznie i zwyczajnie brzydko.

Rozczarować może także brak idealnego matu, podkład nadaje bowiem satynowe
wykończenie, które w moim przypadku wymaga przypudrowania zarówno bezpośrednio
po jego nałożeniu, jak i poprawek w ciągu dnia.

Bezlitośnie podkreśla wszystkie suche skórki, dlatego regularne wykonywanie peelingu
 i intensywne nawilżanie cery to podstawa podczas jego używania. Wydaje mi się, że 
przy częstym stosowaniu także i on sam może powodować przesuszanie skóry.

Niestety nie jest także trwały, już po około czterech godzinach zaczyna powoli 
znikać z twarzy i bynajmniej nie dzieje się w to w naturalny, mało widoczny sposób. 
Dodatkowo mam wrażenie, jakby wcale nie zastygał i nie utrwalał się na skórze, 
ściera się bowiem przy najmniejszym nawet dotknięciu twarzy. 

Wydajność pozostawia wiele do życzenia. Sztyft zużywa się dosyć szybko i
z pewnością nie wystarczy na zbyt długo, a dodatkowo warstwa podkładu znika
szybciej niż centralnie położony wkład pudrujący.

Efekty - jedna warstwa:



W opakowaniu znajduje się 9 ml produktu.
W cenie regularnej kosztuje około 33 złote, dostępny jest w większości drogerii.
Jeśli macie ochotę go wypróbować, proponuję poczekać na promocję :-)


Podsumowanie
Moim zdaniem podkład Fit Me! nadaje się raczej dla posiadaczek cer pozbawionych
niedoskonałości, którym zależy głównie na wyrównaniu kolorytu cery. Przy odpowiednim
sposobie aplikacji można uzyskać efekt ładnej, naturalnej i zdrowo wyglądającej cery
 bez efektu maski, z ciekawym, satynowym efektem końcowym.

 Tym z nas, którym ze względu na niedoskonałości zależy na mocniejszym kryciu, pozostaje
możliwość nałożenia kolejnej warstwy, oraz przyjaźń z dobrym korektorem i pudrem.
U mnie, jako posiadaczki cery mieszanej a do tego naczynkowej, niestety się nie sprawdził.
 Słabo kryje, praktycznie wcale nie matuje, wymaga wielu poprawek w ciągu dnia, szybko
znika z twarzy i w porównaniu do podkładów w płynie nie wystarczy na długo. Dostępne
w Polsce zaledwie cztery odcienie mogą sprawiać trudności z doborem właściwego koloru.
Do plusów można zaliczyć ciekawą formę sztyftu oraz niewielkie i wygodne opakowanie,
 które można zabrać niemal wszędzie ze sobą.

Podkładu Fit Me! od Maybelline ponownie nie kupię, ale jeśli inna drogeryjna marka
wprowadzi taką nowość do swojego asortymentu, to chętnie wypróbuję dla porównania.
Mojego sztyftu nie pozostało już zbyt wiele, a poza tym stwierdziłam, że można go
także zużyć jako korektor :-)




A w jednym z kolejnych postów pokażę Wam inny podkład, którym dla
odmiany jestem zachwycona :-)




20 stycznia 2015

TAG - The "Me Time"

Witajcie :-)

Do tej zabawy zostałam nominowana już dosyć dawno temu przez Justynę,
właścicielkę bloga Wszystko i nic - za co serdecznie dziękuję :-)

Jeśli chcecie przeczytać kilka kolejnych ciekawostek o mnie, zapraszam!


1. Co oglądasz lub czytasz podczas swojego "czasu dla siebie"?
Raczej czytam niż oglądam, wolę sięgnąć po książkę niż oglądać telewizję, choć 
oczywiście nie rezygnuję z niej całkowicie. Czas spędzony z dobrą książką w ręku 
jest dla mnie idealnym relaksem i wytchnieniem po dniu pełnym wrażeń. Szczególnie 
cenię sobie powieści które na długo zostają w pamięci, a jedną z nich będzie z
 pewnością najnowsza książka Sue Monk Kidd "Czarne skrzydła". Chciałabym
także obejrzeć kilka ciekawie zapowiadających się filmów.


2. Co masz na sobie podczas "czasu dla siebie"?
Zdecydowanie coś wygodnego, czyli najczęściej dres, lub legginsy i koszulkę,  
ewentualnie luźny sweterek.

3. Jakich produktów kosmetycznych używasz podczas czasu dla siebie?
Najczęściej sięgam po peelingi oraz maseczki do twarzy, chętnie korzystając z 
gotowych produktów. Poświęcam też więcej czasu na pielęgnację włosów.
Maluję paznokcie, robię porządek z brwiami :-)

4. Aktualnie ulubiony lakier do paznokci to?
Zestaw mini lakierów Essie z zimowej edycji. Wszystkie cztery kolory są piękne,
 choć moje serce najbardziej podbiły Jump In My Jumpsuit oraz Double Breasted Jacket.
Z niecierpliwością czekam na kolejną "kostkę" !


5. Co jesz/pijesz gdy masz czas dla siebie?
Wyciągam największą filiżankę lub kubek i szykuję sobie pyszną kawę, herbatę
 z cytryną, kakao lub czekoladę na gorąco, ewentualnie szklankę wody niegazowanej 
lub soku. Co jem ? Najczęściej owoce ( aktualnie zajadam się mandarynkami ) no ale
 oczywiście nie pogardzę także czekoladą lub jakimś pysznym ciachem ;-) Lubię też
 przegryzać bakalie.

6. Aktualnie ulubiona świeczka to?
Odkąd poznałam bliżej woski zapachowe Yakee Candle tylko one mi towarzyszą.
Do tej pory nie zdążyłam co prawda wypróbować ich zbyt dużo, ale staram się przy 
okazji innych zakupów nabyć jakiś nowy wosk. Szczególnie lubię zapachy jabłka :-), 
cytrusów i lekkich kwiatów, a ostatnio moje serce podbił także słynny już wosk 
"Soft Blanket" ze słodkim misiem na opakowaniu :-)

7. Czy kiedykolwiek miałaś czas dla siebie 'na zewnątrz'?
Oczywiście :-) Mimo że mieszkam w bloku mam spory balkon, a dookoła rozciąga się
piękny las, nie brakuje więc terenów spacerowych. Oprócz tego zawsze mogę skorzystać 
z wielkiego ogrodu babci, który w sezonie usiany jest niezliczoną ilością stokrotek :-)



8. Czy kiedykolwiek poszłaś sama do kina?
Nigdy nie byłam sama w kinie i z pewnością się nie wybiorę. W towarzystwie 
znacznie przyjemniej :-)

9. Ulubiony sklep online?
Przyznam szczerze, że zakupy w sklepach internetowych robię w ostateczności. 
Najczęściej wtedy, kiedy szukam produktów o słabej dostępności stacjonarnej
lub zainteresuje mnie korzystna oferta cenowa. 

10. Coś do dodania? Co jeszcze robisz podczas swojego 'czasu dla siebie'?
Ćwiczę swoją kreatywność tworząc własny niepowtarzalny "Dziennik" :-)
Doszłam do wniosku, że ta "książka" rzeczywiście niesamowicie pobudza moją 
uśpioną dotąd w dużej mierze wyobraźnię. Przypominam sobie nawet kolorowanki
 z dzieciństwa :-) Czekam na kolejną pozycję tej autorki !



Oprócz tego przeglądam blogi, czytam kobiecą prasę, lub zwyczajnie nie robię nic :-)


Do odpowiedzi na pytania zapraszam oczywiście wszystkie chętne osoby 
zachęcam Was gorąco do wzięcia udziału. Pochwalcie się, jak wygląda 
Wasz "Me Time" :-)




18 stycznia 2015

The Body Shop - masło do ciała "Glazzed Apple"


Magiczny czas świąt dawno już za nami, więc najwyższa pora, aby napisać kilka słów
 o kosmetyku do pielęgnacji ciała, po który bardzo chętnie wtedy właśnie sięgałam.

Wielokrotnie już pisałam, że z produktów do pielęgnacji ciała najbardziej lubię
treściwe kremy lub masła. A jeśli na dodatek ich opakowania kryją jabłkowo
pachnącą zawartość, to jest to dla mnie połączenie idealne!

The Body Shop
Hydration Body Butter
"Glazzed Apple"



Seria produktów o zapachu kandyzowanego jabłka pojawiła się w sprzedaży w ubiegłym
roku jako edycja limitowana na święta. W jej skład wchodziło między innymi nawilżające
masło do ciała, które według producenta przeznaczone jest dla wszystkich typów skóry.

Masło znajduje się w płaskim opakowaniu z zakrętką, wykonanym z solidnego plastiku. 
Producent zadbał o to, aby szata graficzna tej wersji kojarzyła nam się ze świętami.
Samo opakowanie jest poręczne i wygodne w użyciu, pozwala także na bezproblemowe
zużycie zawartości do końca.

Masło ma niezwykle przyjemną, gęstą i treściwą konsystencję, która w momencie
nakładania na skórę nieco rzednie sprawiając tym samym, że rozprowadza się na skórze
łatwo, szybko i równomiernie.

Jasnozielony kolor i śliczny zapach stanowią idealne dopełnienie całości. Masło
kupiłam zupełnie w ciemno i byłam bardzo ciekawa jak pachnie. Absolutnie się nie
rozczarowałam, bowiem aromat zachwyca już od momentu otwarcia opakowania.
Mnie kojarzy się z soczystym i bardzo apetycznym zielonym jabłkiem, którego
słodycz została przełamana subtelną nutką kwaskowości, jabłkową galaretką w
cukrze i jabłkowymi żelkami. Jednym słowem zapach jest bardzo apetyczny, w
moim odczuciu dosyć intensywny i bardzo długo utrzymuje się na skórze. Mnie ta
niezwykła jabłkowa woń oczarowała, jednak zdaje sobie sprawę z tego, że nie
 każdemu może się spodobać.


Masło świetnie rozprowadza się na skórze i szybko w nią wnika, nie pozostawiając
 tłustej czy lepiącej warstwy. Rewelacyjnie nawilża, odżywia i wygładza skórę 
pozostawiając ją przyjemną w dotyku. Uelastycznia i zmiękcza, nadając skórze 
ciała ładny, zdrowy wygląd.

Skład
( kliknij aby powiększyć )
Pojemność 200 ml, cena regularna około 60 zł.
Dostępne w sklepach stacjonarnych The Body Shop, można poszukać go także
w sprzedaży internetowej.


Podsumowanie

Do tej pory miałam okazję używać tylko dwóch maseł do ciała The body Shop
i uważam, że są to z całą pewnością godne polecenia produkty do pielęgnacji ciała.
Wersja "Glazzed Apple" zachwyciła mnie idealną, kremową konsystencją, niezwykle
ciekawym i ślicznym zapachem który podbił moje serce, oraz świetnym działaniem
pielęgnacyjnym. Minus jest tylko jeden - masła używa się tak przyjemnie, że niestety
szybko się kończy :-)




14 stycznia 2015

Nowości kosmetyczne które mnie kuszą - część IX


Poprzednia, czyli ósma część mojego blogowego cyklu pojawiła się w listopadzie
 ubiegłego roku, ale jak zwykle nowości kosmetycznych ciągle przybywa.

Z ciekawością przeglądam, co nowego pojawi się w najbliższym czasie na
sklepowych półkach i przyznam, że będzie w czym wybierać :-) Tym razem
najbardziej zainteresowały mnie kosmetyki kolorowe, choć nie zabraknie także
kilka ciekawych produktów do pielęgnacji twarzy czy ciała.

Spośród wszystkich nowości ograniczyłam się do zaledwie kilku, które szczególnie
mnie zainteresowały i którym z pewnością przyjrzę się bliżej.



1. Astor
Powder & Make Up in 1 
Perfect Stay 24 h
Zapewnia perfekcyjne krycie i nieskazitelne wykończenie makijażu. Może być
stosowany na sucho jako klasyczny puder, oraz na mokro jako ultra lekki podkład.
Dzięki zawartości bazy pod makijaż formuła zapewnia perfekcyjne wykończenie
 przez 24 godziny.

2. Bourjois
Linia Ultra Black
Wszystkie trzy produkty w ultra czarnej wersji ze skoncentrowanymi czarnymi
pigmentami: eyeliner Liner Pinceau (z pędzelkiem), eyeliner Liner Stylo 
(wysuwany eyeliner) oraz maskara Twist up the Volume.

3. Rimmel
Korektor do twarzy Lasting Finish
Posiada lekką formułę, która pozwala oddychać skórze. Ukrywa niedoskonałości
cery, tuszuje cienie pod oczami, a nieskazitelny wygląd utrzymuje się aż do 25
godzin. Jest odporny na ścieranie, pot, nie rozmazuje się na twarzy. Można
rozprowadzać go palcami. Dostępny w dwóch odcieniach: Porcelain (010) i
Ivory (020).

4. Rimmel
Długotrwały podkład Lasting Finish 25H Nude
Podkład dzięki lekkiej konsystencji łatwo się rozprowadza i kryje niedoskonałości
bez efektu maski, pozostawiając skórę nawilżoną. Długotrwała formuła zapewnia
naturalny makijaż, który nie ściera się oraz jest wodoodporny. Dostępny w sześciu
odcieniach.

5. Bourjois
Pomadka do ust Rouge Edition Velvet
Gama ośmiu dotychczasowych odcieni została wzbogacona o cztery nowe
odcienie nude: 09 Happy Nude Year, 10 Don't pink of it, 11 So Hap'pink, oraz
12 Beau Brun.

6. Vichy
Kosmetyki do ciała Ideal Body
Nowa linia kosmetyków zawiera lipohydroksykwas (LHA) czyli opatentowaną
cząsteczkę pochodnej kwasu salicylowego, która stymuluje odnowę komórkową
skóry i delikatnie złuszcza naskórek, przez co wyrównuje koloryt skóry i ułatwia
przenikanie składników aktywnych takich jak olejek morelowy, z passiflory,
kukurydzy i otrębów ryżowych. Dodatkowo zawierają olejki z kolendry, jojoba
i makadamii, słonecznikowy, z czarnego bzu i z dzikiej róży oraz masło karite.
Dostępne w wersji mleczka dla skóry normalnej i suchej, oraz balsamu dla skóry
suchej i bardzo suchej.

7. Le Petit Marseillais
- suchy olejek do ciała
- kremy do rąk
Do gamy żeli pod prysznic oraz balsamów do ciała dołączą niebawem suchy
olejek do ciała na bazie olejku arganowego, słodkich migdałów i masła shea,
oraz kremy do rąk z dwóch wersjach: odżywczej i regenerującej.

8. Sally Hansen
Lakier do paznokci Miracle Gel
lakiery charakteryzują się rewolucyjną formułą żelowego manicure bez potrzeby
użycia lampy LED i zapewniają manicure trwały aż do 14 dni. Dostępne w 12
modnych odcieniach. Możne je zmyć przy pomocy tradycyjnego zmywacza do
paznokci, zarówno tego z acetonem, jak i bez.


Z pewnością nie przejdę obojętnie obok nowego korektora marki Rimmel, pomadek
i maskary Bourjois, oraz kremów do rąk z Le Petit Marseillais. Jestem ogromnie
 ciekawa także nowych lakierów Sally Hansen i pudru w kompakcie od Astor.
Ale co w ostateczności wpadnie do koszyka z zakupami, to się jeszcze przecież
 dopiero okaże :-)

A Wy macie jakieś konkretne plany zakupowe w najbliższym czasie ?



11 stycznia 2015

Kallos - Rewitalizująca maska do włosów 'Blueberry"


 W ubiegłorocznych postach zakupowych pokazywałam Wam kilka nowości do
pielęgnacji włosów marki Kallos, które powiększyły moje kosmetyczne zapasy.
Nie poleżały jednak zbyt długo, ponieważ byłam ich tak ciekawa, że już po kilku
 dniach ochoczo rozpoczęłam testowanie. Dzisiaj przedstawię Wam jedną z nowości.


Kallos
Maska rewitalizująca do włosów
"Blueberry"



Opis producenta
Rewitalizująca maska Czarna Jagoda do suchych, zniszczonych i poddanych obróbce
chemicznej włosów z ekstraktem z czarnej jagody i olejem awokado. Dzięki zawartości 
wysokiej koncentracji antyoksydantów, składników mineralnych i witamin, natychmiast 
rewitalizuje suche, zniszczone i poddane zabiegom chemicznym włosy. Aktywny 
składnik czystego oleju awokado dogłębnie odżywia włókna włosów oraz skórę głowy. 
Dzięki zastosowaniu tej maski włosy staną się zdrowe, elastyczne i promiennie lśniące. 
 Stosujemy po umyciu, na wysuszonych ręcznikiem włosach, po upływie 5 minut 
działania spłukać.

Skład
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Persea Gratissima Oil, Parfum,
Vaccinium Myrtillus Extract, Citric Acid, Cyclopentasiloxane, Propylene Glycol, 
Niacinamide, Calcium Pantothenate, Sodium Ascorbyl Phosphate, Tockopheryl 
Acetate, Pyridoxine HCI, Maltodextrin Sodium Starch, Octenylsuccinate Silica,
Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone


Moim okiem

Maska znajduje się w plastikowym zakręcanym opakowaniu o sporej, litrowej 
pojemności, które wyróżnia się na tle innych produktów tej marki jedynie kolorem,
w tym przypadku nawiązującym do owoców jagody.

Ta wersja jest koloru białego i ma bardzo przyjemną konsystencję, przypominającą 
budyń. Wygodnie i równomiernie rozprowadza się na włosach, nie spływając z nich.

Zapach niestety nie ma nic wspólnego z jagodami, choć przyznam, że po cudownie
pachnącej wersji bananowej miałam cichą nadzieję, że producent zaproponuje nam
kolejny produkt o apetycznym, owocowym aromacie. Maska jest perfumowana, moim 
zdaniem można wyczuć głównie nuty kwiatowe. Zapach w opakowaniu jest bardzo 
intensywny i może być męczący, na szczęście na włosach nie utrzymuje się zbyt długo.





O ile zapach nieco mnie rozczarował, o tyle na działaniu się nie zawiodłam.

Maska świetnie wygładza włosy i ujarzmia wszystkie niesforne kosmyki.
Nawilża je, uelastycznia i dodaje połysku oraz sprawia, że są przyjemne w dotyku,
oraz dobrze i łatwo się układają. Zauważyłam, że dociąża włosy i sprawia, że wydają
 się grubsze. Ułatwia rozczesywanie, nie powoduje szybszego przetłuszczania.
 Jest bardzo wydajna.


Pojemność 1 litr, cena regularna 10 - 12 złotych za opakowanie.
Dostępność stacjonarna jest ograniczona, natomiast bez problemu
znajdziecie ją w drogeriach internetowych.


Podsumowanie

Kallos "Blueberry" to kolejna już maska tej marki, którą polubiły moje włosy.
W tym konkretnym przypadku nie do końca przypadł mi do gustu zapach, ale
działanie kondycjonujące w dużym stopniu to rekompensuje. Dodatkowym plusem
jest także przyjemna konsystencja i bezproblemowa aplikacja, oraz jak zawsze
bardzo przystępna cena za opakowanie o takiej pojemności.

Wiem, że nie u wszystkich z Was maski te się sprawdzają, ja jednak jestem z nich
zadowolona. Uważam, że są warte wypróbowania. Szkoda tylko, że te najnowsze
 wersje dostępne są wyłącznie w litrowych opakowaniach, jednak znacznie łatwiej
mogłabym je zużyć gdyby posiadały mniejszą pojemność - tym bardziej, że
nadciągają kolejne nowości i jak znam siebie, to będę musiała je wypróbować :-)





9 stycznia 2015

Yves Rocher - oferta stacjonarna na styczeń


Kosmetyki marki Yves Rocher całkiem nieźle się u mnie sprawdzają, dlatego
chętnie po nie sięgam. Lubię odwiedzać ich sklepy stacjonarne, gdzie można
skorzystać z dostępnych testerów zarówno kosmetyków pielęgnacyjnych jak
 i kolorowych. Jakiś czas temu założyłam sobie Kartę Stałego Klienta i co
miesiąc otrzymuję ulotki z ofertami promocyjnymi.

Postanowiłam, że w tym roku będę systematycznie pokazywała Wam w
osobnych postach, co w danym miesiącu oferuje stacjonarnie stałym klientkom
Yves Rocher i na jakie ewentualnie kosmetyki się skusiłam.


Ulotka styczniowa


Za samą wizytę można otrzymać kalendarz, natomiast za dowolny zakup powyżej
 6,90 zł zestaw długopisów w materiałowym etui. Za zakupy powyżej 49 zł
możemy w cenie 14,90 zł kupić zegarek.

Możemy także skorzystać ze zniżki -50 % na jeden dowolny kosmetyk ( poza tymi
oznaczonymi zielonym punktem ) i dodatkowo -10 % na całe zakupy przy wyborze
 min. dwóch kosmetyków.

Kalendarz nie jest duży, ale praktyczny i ładny. W środku znajdziemy nieco
kosmetycznych porad, miejsce na osobiste notatki oraz kupon, dzięki któremu możemy
 kupić jeden wybrany kosmetyk ze zniżką -40 %. Niestety produkty oznaczone zielonym
punktem są jak zwykle wyłączone z promocji.

Długopisów nigdy za wiele, te prezentują się całkiem przyjemnie.




Tym razem skusiłam się tylko na trzy produkty, ponieważ aktualnie nie mam ani
zbyt dużych braków, ani potrzeb kosmetycznych - mam natomiast spore zapasy :-)
No i w grudniu zrobiłam dosyć duże zakupy w Yves Rocher.




Szampon podkreślający kolor do włosów blond kosztował 5,90 zł i był 
oznaczony jako produkt, który jest już wycofywany. Nie wiem czy zniknie zupełnie, 
czy też może pojawi się w nowym opakowaniu, lub ze zmienioną recepturą.

Balsam ochronny do rąk na zimę z masłem karite kosztował 12,90 zł i jest 
to moje pierwsze spotkanie z tym produktem, ale zapowiada się obiecująco.

Żel pod prysznic Magnolia z Chin kosztował 7,90 zł i jest to moje drugie 
opakowanie tej wersji zapachowej. 


Otrzymałam także ulotkę z informacjami o nowej gamie produktów Serum Vegetal
dostępnej od 23 stycznia i próbkę kremu z tej linii. Wstępnie zainteresował mnie
krem BB, któremu chętnie przyjrzę się bliżej.





6 stycznia 2015

Perfecta - Balsam do ust "Softlips" wersja Pomegrante & Blueberry



Nie wyobrażam sobie tej pory roku bez sięgania po produkty do pielęgnacji ust.
 Moim faworytem w tej kategorii są masełka do ust Nivea, aktualnie wersja jagodowa.
 Jednak ze względu na mało higieniczną aplikację używam ich właściwie jedynie w domu.

Kiedy zobaczyłam nowość do ust Perfecty pomyślałam, że będzie to kosmetyk
idealny do torebki. Taki, który można mieć zawsze przy sobie i użyć w razie potrzeby,
a do tego wyjątkowo ładnie się prezentujący. Czy w tym przypadku wygląd idzie w
parze z działaniem ?


Perfecta
Balsam do ust
"Softlips"
Wersja owocowa




Opis producenta

( kliknij aby powiększyć )


Moim okiem

Balsam umieszczony jest w kartoniku o kolorowej i wesołej szacie graficznej.
Fabryczne zafoliowanie daje nam pewność, że opakowanie nie było wcześniej
otwierane. 

To, co niewątpliwie najbardziej przyciąga wzrok to sam balsam i jego śliczne,
niewielkie przeźroczyste opakowanie, przypominające wyglądem kostkę lodu.
Po odkręceniu jego górnej części znajdziemy umieszczony w podstawie balsam
w formie kuleczki o kremowym kolorze. Podstawa, choć niewielka, jest dosyć
praktyczna w użyciu i pozwala aplikować produkt w wygodny i higieniczny sposób.




Konsystencja balsamu przypomina mi klasyczne pomadki ochronne w sztyfcie.
Zapach jak i smak jest bardzo przyjemny, słodki i typowo owocowy. Wyczuwam
 aromat jagody, ale kojarzy mi się głównie z owocową gumą do żucia czy cukierkami.
W chwilę po aplikacji na ustach pojawia się uczucie "mrowienia" i zaczyna być
wyczuwalny delikatny aromat mięty, za czym ja osobiście nie przepadam.

Aplikacja balsamu jest przyjemna i wygodna. "Kuleczka" gładko sunie po ustach, nie
 nadając im żadnego koloru, a jedynie subtelny połysk. Pozostawia na nich delikatną 
warstwę ochronną, dzięki czemu niemal natychmiast poprawia ich komfort i chroni przed 
czynnikami atmosferycznymi. Posiada SPF 15. Odczuwalnie wygładza i zmiękcza usta. 
Osobiście nie zauważyłam jednak ich wyjątkowego nawilżenia czy odżywienia, moim 
zdaniem zdecydowanie bliżej mu do balsamu ochronnego, niż regenerującego. Nie
utrzymuje się zbyt długo na ustach i trzeba wielokrotnie aplikować go ponownie, a w
 przypadku jedzenia lub picia znika z nich błyskawicznie.

Skład

( kliknij aby powiększyć )


Pojemność 6,5 g. Cena regularna około 15 złotych.
Dostępny w drogeriach - np. w Rossmannie - w trzech wersjach zapachowych:
owocowej, waniliowej oraz miętowej.


Podsumowanie

Perfecta "Softlips" to niewątpliwie ciekawa alternatywa dla tradycyjnych pomadek w 
sztyfcie, kusząca dodatkowo ślicznym i pomysłowym opakowaniem. Produktowi temu 
nie można odmówić właściwości wygładzających, zmiękczających oraz zwiększających
 komfort ust, a także ochronnych. Osobiście spodziewałam się jednak intensywniejszego 
i przede wszystkim bardziej długotrwałego nawilżenia i odżywienia ust. Zupełnie nie
 przypadło mi do gustu uczucie "mrowienia" z miętowym delikatnym efektem chłodzącym,
 które być może polubiłabym latem, jednak zdecydowanie nie o tej porze roku. Moim
 zdaniem balsam ten sprawdzi się najlepiej u osób, których usta nie wymagają intensywnej
pielęgnacji. 

Nie kupię ponownie.


Napiszcie, jaki jest Wasz aktualnie ulubiony balsam do pielęgnacji ust.


4 stycznia 2015

Tangle Teezer Compact Styler - Edycja Limitowana Happy Holiday Hair "Pink Baublelicious"


Witajcie w Nowym Roku ! 

Postanowiłam, że pierwszy tegoroczny post musi koniecznie posiadać jakiś miły akcent,
dlatego pokażę Wam jeden z prezentów, jaki znalazłam pod choinką. Dodam, że był to
jeden z najmniejszych prezentów, a wywołał największy uśmiech na mojej twarzy :-)

O kompaktowej wersji szczotki Tangle Teezer marzyłam od bardzo dawna,
dlatego niesamowicie się ucieszyłam, gdy w jednym z tajemniczo zapakowanych
pudełeczek znalazłam właśnie to lśniące cudo:

Tangle Teezer
Compact Styler
Edycja limitowana
Happy Holiday Hair
"Pink Baubelicious"



Szczotka znajduje się w bardzo ładnym, ozdobnym i niewątpliwie przyciągającym
wzrok opakowaniu, wykonanym z przezroczystego plastiku. Dodatki w postaci
kolorowych bombek i płatków śniegu stanowią miły, świąteczno-zimowy akcent,
a materiałowa kokardka jest idealnym dopełnieniem całości.

Szczotka jest dwukolorowa. Klasyczna w przypadku tej wersji szczotek, bazowa
matowa czerń, została połączona z intensywnym różem o połyskującym wykończeniu.
Całość prezentuje się elegancko i ślicznie, a zestawienie kolorystyczne absolutnie
skradło moje serce :-)






Od posiadanej przeze mnie dotychczas wersji Salon Elite o której pisałam tutaj
wersja kompaktowa różni się przede wszystkim wielkością, ponieważ jest nieco
mniejsza, oraz kształtem. Jest inaczej wyprofilowana, nieznacznie cięższa, oraz
wykonana z solidniejszego, grubszego plastiku.

Co bardzo istotne, posiada także specjalną praktyczną nakładkę która chroni
plastikowe ząbki, dzięki czemu wersję kompaktową możemy nosić w torebce
bez obaw, że się uszkodzą lub powyginają.

Porównanie wersji Compact Styler oraz Salon Elite:



Jeśli chodzi o czesanie włosów, to obie wersje są pod tym względem rewelacyjne. 
Moje włosy po umyciu rozczesują się błyskawicznie przy kilku zaledwie ruchach 
szczotką, bez ich ciągnięcia, szarpania czy wyrywania. Tangle Teezer świetnie je 
rozplątuje i wygładza. Jedyna różnica ją zauważyłam jest taka, że Salon Elite z racji
swoich rozmiarów rozczesuje jednorazowo większą partię włosów, oraz dzięki
specjalnemu wygięciu w łuk nieco lepiej dopasowuje się do kształtu głowy.


Podsumowanie

Od kiedy zaczęłam używać szczotki Tangle Teezer, z mojego domu zniknęły
niemal wszystkie inne akcesoria do czesania włosów. Muszę przyznać, że nigdy 
wcześniej rozczesywanie mokrych włosów nie było tak szybkie, łatwe i przyjemne.
Szczotki tej używałam jednak dotychczas jedynie w domu, nie nosiłam jej ze sobą
w torebce w obawie przed jej zniszczeniem. Jednak od teraz, dzięki tej ślicznej
wersji kompaktowej będę mogła mieć ją zawsze przy sobie. Niewielkie rozmiary
pozwolą jej zmieścić się w każdej niemal torebce, a specjalna nakładka zabezpieczy
plastikowe ząbki przed odkształcaniem się. Ta wersja jest także bardziej poręczna.
Dodatkowo zachwyciło mnie wyjątkowo ładne, prezentowe opakowanie i 
śliczne zestawienie kolorystyczne.

 Chyba mogę oficjalnie ogłosić, że znalazłam pierwszego ulubieńca roku 2015 !


A Wy wolicie klasyczną czy kompaktową wersję szczotki Tangle Teezer ?
Ja chyba nie potrafiłabym wybrać :-)



Etykiety:

recenzja (183) ulubione kosmetyki (140) codzienność (101) zakupy (84) nowinki kosmetyczne (67) miłe chwile (50) ulubieńcy miesiąca (48) włosy (43) pielęgnacja włosów (38) Rossmann (31) książki (28) pielęgnacja twarzy (24) L'Oreal (22) Yves Rocher (22) kosmetyki (22) kosmetyki do włosów (21) promocje (20) przemyślenia (20) filmy (19) pielęgnacja ciała (19) farby do włosów (18) zachciewajki (17) zużyte kosmetyki (17) Garnier (16) projekt denko (16) zwierzęta (16) makijaż (15) Isana (14) mój pies (14) zdrowie (14) oferty (13) tusze do rzęs (13) weekend (13) Maybelline (11) Nivea (11) odżywki do włosów (11) moje gotowanie (9) przyroda (9) szampon do włosów (9) Biedronka (8) krem do twarzy (8) maska do włosów (8) Bielenda (7) krem do rąk (7) kremy (7) regeneracja (7) Święta (7) żele pod prysznic (7) Avon (6) Dove (6) Schwarzkopf (6) balsamy do ciała (6) farbowanie (6) gazetki (6) paznokcie (6) przesyłki (6) ulubione granie (6) wizyta u lekarza (6) wygrane rozdania (6) Kallos (5) Rimmel (5) TAG (5) kino (5) peeling do ciała (5) prezenty (5) rzęsy (5) żel do twarzy (5) Biovax (4) Lirene (4) Regenerum (4) peeling (4) regeneracja włosów (4) tanie i fajne (4) życzenia (4) Bioliq (3) Douglas (3) Gliss Kur (3) Timotei (3) balsam do ust (3) inspiracje (3) niespodzianki (3) olejek do włosów (3) podkład (3) podkład matujący (3) próbki (3) serum do twarzy (3) stylizacja włosów (3) Drogeria Natura (2) Elseve (2) L'Oreal Prodigy 5 (2) Lidl (2) Liebster Blog Award (2) Mikołaj (2) Pantene Pro-V (2) apteka (2) kosmetyki apteczne (2) maseczki do twarzy (2) mieszkanie (2) produkty do twarzy (2) rozdanie na blogu (2) sport (2) Aussie (1) Batiste (1) Dermika (1) Drogeria Hebe (1) Palette (1) Ziaja MED (1) buty (1) coś do kawy (1) gazety (1) imieniny (1) krem CC (1) kuracje do włosów (1) muzyka (1) oddanie na blogu (1) post informacyjny (1) przepisy (1) rozdanie (1) rozdanie świąteczne (1) sałatki (1) storczyki (1) suchy szampon (1) suplementy (1) szampony (1) ubrania (1)