17 kwietnia 2018

ANWEN - Szampon peelingujący Mint It Up

Jeszcze jakiś czas temu nie byłam przekonana do peelingów do skóry głowy i uważałam tego typu kosmetyki za zupełnie zbędne w pielęgnacji moich włosów. Zmieniłam zdanie w ubiegłym roku, gdy wypróbowałam Oczyszczający peeling trychologiczny marki Pharmaceris, który do dzisiaj jest moim faworytem wśród tego typu produktów. Matowe i oklapnięte,  narażone na codzienne zanieczyszczenia oraz obciążane przez kosmetyki do stylizacji włosy, swędzący i przetłuszczający się skalp - z takimi problemami borykałam się zanim odkryłam dobroczynne działanie kosmetyków oczyszczających skórę głowy. W moim przypadku taki peeling przynosi same korzyści, zaczynając od gruntownego oczyszczenia i uczucia przyjemnego odświeżenia, po ograniczenie przetłuszczania się skalpu, lekkie uniesienie włosów u nasady i ograniczenie ich wypadania. Niedawno zaczęłam używać jeden z najnowszych produktów stworzonych przez blogerkę Anwen - Szampon peelingujący Mint It Up o którym wiele dobrego czytałam. Jak sprawdził się u mnie?

Opis produktu
Odświeżający szampon doskonale oczyszcza skórę głowy za sprawą peelingujących drobinek z pestek moreli. Dodatek enzymu, który pomaga usunąć nadmiar zrogowaciałego naskórka sprawia, że skóra po użyciu szamponu intensywniej wchłania składniki aktywne z zastosowanych po nim kuracji. Mocznik nawilża skórę głowy, a pochodna lukrecji zapobiega nadmiernemu wydzielaniu sebum i działa łagodząco, zmniejszając uczucie swędzenia. Szampon dodaje włosom objętości u nasady, przez co dłużej zachowują świeżość. Olejek z mięty pieprzowej nadaje mu świeży, przyjemny zapach, a także poprawia ukrwienie skóry głowy i stymuluje wzrost włosów.

Moim okiem
Szampon znajduje się w prostej, wygodnej w użyciu buteleczce wykonanej z przezroczystego plastiku, zakończonej niewielką zatyczką z klasycznym zamknięciem na zatrzask. Opakowanie zdobi estetyczna i czytelna etykieta o przyjemnej dla oka szacie graficznej, która nie niszczy się nawet w przypadku częstego kontaktu z wodą.  

Szampon jest bezbarwny i ma średnio gęstą, żelową konsystencję, w której zatopiona jest spora ilość brązowych drobinek z pestek moreli. Dodatek olejku z mięty pieprzowej sprawia, że kosmetyk ma typowo miętowy, ale ładny i naturalny zapach. W moim odczuciu przypomina aromat listków świeżej mięty które lubię dodawać latem do napojów chłodzących. Przyjemny dla nosa, orzeźwiający i lekko pobudzający, a do tego intensywnie odświeżający skórę głowy.

Szampon przeznaczony jest do stosowania nie częściej niż raz w tygodniu, ja używam go nieco rzadziej - gdy chcę usunąć pozostałości po często używanych produktach do stylizacji lub kiedy czuję, że włosom zaczyna brakować objętości i szybciej się przetłuszczają, a skóra głowy potrzebuje odświeżenia. W moim przypadku kosmetyk wykazuje najskuteczniejsze działanie wtedy, kiedy najpierw wstępnie oczyszczam włosy aktualnie używanym klasycznym szamponem, a po jego spłukaniu sięgam po szampon peelingujący i wykonuję przy jego użyciu drugie "mycie". Dzięki takiej kombinacji zużywam mniej produktu uzyskując jednocześnie zadowalający efekt pielęgnacyjny, a dodatkowo nieco łatwiej pozbywam się z włosów pozostałości peelingujących drobinek. Nakładam niewielką ilość szamponu na mokrą skórę głowy starając się rozprowadzić go równomiernie na całym skalpie, a następnie wykonuję przez chwilę delikatny masaż. Zawarte w produkcie kawałeczki pestek moreli wydają się dosyć spore, jednak podczas użycia nie powodują żadnych podrażnień skóry, zwłaszcza, że podczas rozprowadzania szamponu część drobinek zostaje na włosach i nie dociera do skóry. Po aplikacji szampon należy pozostawić na skórze głowy na kilka minut, aby wszystkie zawarte w nim składniki mogły zadziałać. Dzięki żelowej formule kosmetyk łatwo się rozprowadza i nie spływa z włosów, a w połączeniu z wodą umiarkowanie się pieni.

Formuła szamponu oparta jest na dosyć mocnym detergencie czyli SLES, więc nie można odmówić mu dokładnego oczyszczania skóry głowy. Za działanie złuszczające odpowiadają wspomniane wyżej kawałeczki pestek moreli które mechanicznie oczyszczają skórę głowy, oraz specjalny enzym wykazujący delikatniejsze działanie złuszczające i wpływający na lepsze wchłanianie składników aktywnych z zastosowanych po użyciu szamponu produktów pielęgnacyjnych. Po użyciu szamponu skóra głowy jest dokładnie oczyszczona i ukojona, a ewentualne swędzenie zniwelowane. Produkt długotrwale i intensywnie odświeża oraz wykazuje delikatnie działanie chłodzące. Co prawda moje włosy bezpośrednio po jego użyciu są lekko splątane oraz szorstkie w dotyku i wymagają zastosowania dodatkowego kosmetyku pielęgnacyjnego w postaci odżywki lub maski, ale finalnie są ładnie odbite od nasady i nieco dłużej zachowują świeżość. Kosmetyk nie wywołał żadnych podrażnień i nie przesuszył moich włosów ani skóry głowy, zapewne dzięki zawartości substancji nawilżających - w jego składzie znajdziemy mocznik, wyciąg z lukrecji czy glicerynę.  Gdyby tak jeszcze peelingujące drobinki wypłukiwały się odrobinę łatwiej i szybciej, to nie miałabym zupełnie na co narzekać w przypadku tego szamponu. Przy pierwszym użyciu wystawiły moją cierpliwość na sporą próbę, ale ostatecznie można znaleźć na nie pewien sposób :)  Pomocne okazuje się aplikowanie produktu na skórę głowy w niezbyt dużej ilości, a po jego wstępnym spłukaniu nałożenie dowolnej odżywki lub maski, przy zmywaniu których łatwiej wypłukać resztę opornych drobinek. Szampon peelingujący Mint It Up polubiłam przede wszystkim za skuteczne i niezbyt intensywne, zupełnie w moim przypadku wystarczające oczyszczanie skóry głowy z martwego naskórka i innych zanieczyszczeń, bez podrażnień i przesuszania. Jego naturalnie miętowy aromat zapewniający niepowtarzalny efekt intensywnego orzeźwienia skradł moje serce, zwłaszcza efekt przyjemnego chłodzenia w ciepłe dni.

Opakowanie zawiera 200 ml produktu i kosztuje 32,99 zł. Szampon Mint It Up kupicie między innymi w internetowym sklepie z kosmetykami ANVEN, oraz innych drogeriach czy sklepach z kosmetykami naturalnymi w internecie. Niestety nie wiem czy jest gdzieś dostępny w stacjonarnej sprzedaży.

Skład
Aqua, Sodium laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Urea, Prunus Armeniaca (Apricot) Seed Powder, Acrylates Copolymer, Propanediol, Polysorbate 20, Dipotassium Glycyrrhizate, Bacillus Ferment, Glycerin, Propylene Glycol, Cetrimonium Chloride, Polyquaternium-10, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf Oil, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Sodium Hydroxide, Citric Acid, Parfum


Napiszcie, czy sięgacie po podobne produktu do oczyszczania skóry głowy i zdradźcie jak radzicie sobie z wypłukiwaniem peelingujących drobinek :)


2 kwietnia 2018

NIVEA - Pielęgnujący dwufazowy płyn do demakijażu oczu

Do zmywania makijażu oczu już od dawna używam specjalnie przeznaczonych do tego płynów, w tym także dwufazowych. Choć nie wszyscy lubią produkty o takiej formule, ja doceniam je za szybkość i skuteczność w usuwaniu kosmetyków do makijażu, oraz sposób działania nie wymagający intensywnego pocierania delikatnej skóry w okolicach oczu przy pomocy płatków kosmetycznych. Na co dzień podkreślam spojrzenie niezbyt mocnym makijażem i używam klasycznych tuszy do rzęs, więc z założenia tego typu produkty nie mają u mnie trudnego zadania, a jednak nie wszystkie dobrze się spisują. Mam dwóch faworytów w tej kategorii i byłam ciekawa, czy bohater dzisiejszego posta czyli Pielęgnujący dwufazowy płyn do demakijażu oczu marki Nivea sprosta moim oczekiwaniom.

Opis producenta
Pielęgnujący dwufazowy płyn do demakijażu oczu efektywnie usuwa nawet najbardziej wodoodporny tusz i makijaż bez konieczności pocierania. Specjalna formuła nie powoduje podrażnień i pielęgnuje delikatną skórę wokół oczu oraz chroni rzęsy. Płyn nie pozostawia nieprzyjemnej, tłustej warstwy. Przebadany dermatologicznie i okulistycznie.

Moim okiem
Płyn znajduje się w plastikowej, przezroczystej buteleczce z klasyczną zakrętką chroniącą niewielki otworek precyzyjnie dozujący odpowiednią ilość kosmetyku. Opakowanie jest zgrabne i wygodne w użyciu, a dodatkowo cieszy oko przyjemną szatą graficzną. 

Jak na klasyczny dwufazowy płyn do demakijażu przystało kosmetyk składa się z bezbarwnej fazy wodnej oraz fazy oleistej, która w tym przypadku ma śliczny różowy kolor.  Gdy opakowanie stoi na półce warstwy wyraźnie się od siebie oddzielają, przed użyciem należy więc wstrząsnąć buteleczką aby połączyć obie fazy i tym samym zapewnić prawidłowe działanie produktu. Po zmieszaniu zawartości otrzymamy jednolity, lekko spieniony płyn o pastelowym, jasnoróżowym zabarwieniu. Niestety dosyć szybko ponownie się rozwarstwia, więc nie można zwlekać z jego aplikacją na wacik. Kosmetyk jest bezzapachowy.

Płyn stosuję wyłącznie do demakijażu oczu. Sposób użycia produktu jest bardzo prosty - wacik kosmetyczny nasączam standardową ilością płynu i przykładam go na kilka sekund do oka, po czym delikatnie przecieram ruchem ku dołowi. Przyznam, że płyn usuwa kosmetyki użyte do codziennego makijażu oka nienagannie, bez konieczności intensywnego, kilkukrotnego pocierania. Mocniejszy makijaż wymaga powtórzenia tej czynności, ale po użyciu drugiego wacika oko jest idealnie oczyszczone. Co ważne, płyn nie rozmazuje użytych kosmetyków, a skutecznie je rozpuszcza i usuwa. Charakterystyczną cechą dwufazowych płynów do demakijażu jest tłustawy film który pozostaje na powierzchni skóry po ich użyciu. Skłamałabym, gdybym napisała że ten płyn nie pozostawia na skórze żadnej powłoki, jednak w porównaniu do innych podobnych produktów przy dokładnym zmieszaniu zawartości opakowania jest ona naprawdę znikoma i znacznie mniej "tłusta", a w dodatku zaskakująco szybko wnika w skórę. Produkt nie tworzy nieprzyjemnego "efektu mgły" i nie szczypie w oczy. Przy przypadkowym dostaniu się do oczu nie powoduje dyskomfortu w postaci pieczenia czy łzawienia. Również delikatna skóra w okolicach oczu nie jest podrażniona ani zaczerwieniona i finalnie pozostaje czysta oraz przyjemna w dotyku. Obiecywanych właściwości pielęgnacyjnych płynu nie zauważyłam, ale przyznaję duży plus za to, że nie powoduje uczucia ściągnięcia i nie wysusza mojej skóry. Podsumowując - produkt łatwo, szybko i skutecznie radzi sobie z usuwaniem niezbyt mocnego makijażu jaki noszę na co dzień, przy intensywniejszym podkreśleniu oka i chęci idealnego demakijażu trzeba liczyć się z koniecznością użycia więcej niż jednego wacika. Po wodoodporne kosmetyki kolorowe sięgam wyjątkowo rzadko i nie testowałam jego skuteczności w odniesieniu do tego typu produktów.

Opakowanie zawiera 125 ml produktu i kosztuje około 15 złotych. Z jego dostępnością nie ma żadnego problemu, kupicie go w wielu drogeriach stacjonarnych i internetowych.

Skład
Aqua, Isododecane, Isopropyl Palmitate, Dimethicone, Phenoxyethanol, Sodium Chloride, Trisodium EDTA, Caprylyl/Capryl Glucoside, Benzethonium Chloride, Sodium Ascorbyl Phosphate, Citric Acid, Sodium Hydroxide, CI 16035

Lubicie dwufazowe formuły w kosmetykach do demakijażu?


19 marca 2018

THE BODY SHOP - Masło do ciała z linii Almond Milk & Honey

O tej porze roku wśród kosmetyków do pielęgnacji mojego ciała królują produkty o intensywnie kremowych konsystencjach i skoncentrowanych formułach, gwarantujących dogłębne odżywienie skóry. Lekkie mleczka, lotiony czy pielęgnujące musy zostawiam na zdecydowanie cieplejsze dni. Choć tej zimy wypróbowałam kosmetyki różnych marek, to najbardziej polubiłam się z Masłem do ciała The Body Shop z linii Almond Milk & Honey bazującej na mleczku migdałowym, odżywczym olejku migdałowym i miodzie, dedykowanej do pielęgnacji skóry suchej i wrażliwej.  Jeśli chcecie poznać bliżej to niezwykle przyjemne masełko - zapraszam :)

Opis producenta
Linia Almond Milk & Honey powstała aby przywracać nawilżenie oraz łagodzić wrażliwą i suchą skórę. Formuła produktów wchodzących w skład tej linii została stworzona na bazie mleczka migdałowego i odżywczego olejku migdałowego z Hiszpanii oraz miodu z lasów deszczowych Sheki w Etiopii. Dzięki specjalnie sformułowanemu hipoalergicznemu zapachowi mało prawdopodobne jest spowodowanie jakichkolwiek podrażnień u osób dotkniętych problemem wrażliwej skóry i unikających perfumowanej pielęgnacji. Nuty głowy to jabłko, grejpfrut, pomarańcza. Nuty serca to miód, róża i jaśmin. Bazą zapachu jest kokos, wanilia, piżmo i drzewo sandałowe. 

Moim okiem
Masło tradycyjnie znajduje się w płaskim, okrągłym opakowaniu z zakrętką, wykonanym z solidnego plastiku. Opakowanie jest estetyczne i funkcjonalne. Serię Almond Milk & Honey wyróżnia subtelna kolorystyka i minimalistyczna szata graficzna. Dominująca biel przełamana dodatkami utrzymanymi w ciepłym, miodowym odcieniu kojarzy się z delikatnością i znakomicie odzwierciedla charakterystykę tej linii. Całość zdobi kolorowa etykieta opatrzona grafiką nawiązującą do głównych składników linii, nie mogło także zabraknąć specyficznego logo marki.


Opakowanie wypełnione jest po brzegi masełkiem o mlecznej barwie oraz intensywnie kremowej i esencjonalnej, ale jednocześnie niezbyt ciężkiej aksamitnej konsystencji. Kosmetyk mimo treściwej formuły łatwo i równomiernie się rozprowadza oraz zaskakująco szybko wnika w skórę, nie wymagając intensywniejszego wmasowywania. Nie pozostawia na skórze tłustej czy lepiącej warstewki. Zapach ogromnie przypadł mi do gustu już od pierwszego powąchania i nie ulega wątpliwości, że to właśnie ten urzekający i niebanalny aromat był jednym z czynników decydujących o zakupie produktów z tej linii. Jest cudownie relaksujący, otulający, delikatny i przyjemnie słodki. Opisałabym go jako połączenie migdałowej woni i klasycznych nut miodu z domieszką kokosa i wanilii, subtelnie przełamanych owocową świeżością. Nie jest przesłodzony, mdły czy męczący. Dosyć długo utrzymuje się na skórze po aplikacji. Wielbicielki ciepłych i otulających zapachów powinny być zachwycone tą kompozycją.

Kosmetyk oprócz przyjemnej formuły i ujmującego zapachu posiada także skuteczne właściwości pielęgnacyjne. W jego składzie znajdziemy między innymi glicerynę, olej sojowy, masło shea, olej z orzechów brazylijskich, miód pszczeli, prowitaminę B5 czy olej ze słodkich migdałów. Masło dogłębnie nawilża i odżywia, przynosząc natychmiastowe ukojenie nawet bardzo suchej skórze. Intensywnie wygładza i zmiękcza oraz pozytywnie wpływa na poprawę jędrności i elastyczności skóry. Redukuje uczucie szorstkości i suchości oraz nieprzyjemnego napięcia, zapewniając skórze długotrwały komfort. Zapobiega przesuszeniu i łuszczeniu się naskórka, niweluje swędzenie. Znakomicie nadaje się do pielęgnacji zarówno normalnej jak i suchej, wymagającej szczególnej pielęgnacji skóry, zwłaszcza w połączeniu z innymi produktami z tej linii.

W skład linii wchodzi aż siedem produktów: żel pod prysznic, masło do ciała, balsam do ciała, krem do rąk, mleko do kąpieli, peeling do ciała i mydło w kostce. Za masło do ciała o pojemności 200 ml trzeba zapłacić w cenie regularnej 69 złotych, warto więc polować na promocje.

Skład
Aqua/Water/Eau, Glycerin, Glycine Soja Oil/Glycine Soja (Soybean) Oil, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter/Butyrospermum Parki (Shea) Butter, Ethylhexyl Palmitate, Myristyl Myristate, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Bertholletia Excelsa Seed Oil, Coco-Caprylate/Caprate, Dimethicone, Mel/Honey/Miel, Panthenol, Parfum/Fragrance, Capryl Glycol, Phenoxyethanol, Prunus Amygdalus Dulcis Oil/Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Carbomer, Sodium Hydroxide, Tocopherol, Disodium EDTA, Prunus Amygdalus Dulcis Seed Extract/Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Seed Extract, Citric Acid, Xanthan Gum, Benzyl Alcohol, Helianthus Annuus Seed Oil/Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Dehydroacetic Acid

A jaki jest Wasz aktualny faworyt wśród kosmetyków do pielęgnacji ciała?




11 marca 2018

DERMEDIC - Peeling enzymatyczny z linii Hydrain3 Hialuro

Pewne partie mojej mieszanej cery są wrażliwe, łatwo ulegają przesuszeniu i podrażnieniom oraz mają tendencję do pękających naczynek, więc nie tolerują peelingów mechanicznych. Aby nadać mojej skórze ładny wygląd i zadbać o jej prawidłową kondycję sięgam zatem po peelingi enzymatyczne, które w delikatny ale skuteczny sposób oczyszczają i odświeżają cerę, znakomicie uzupełniając jej podstawową pielęgnację. Aktualnie używam Peelingu enzymatycznego marki Dermedic z bardzo lubianej przeze mnie linii Hydrain3 Hialuro, który sprostał wszystkim wymaganiom mojej problematycznej skóry.

Opis producenta
Peeling enzymatyczny zalecany do oczyszczania wrażliwej i suchej skóry w łagodny, nie wymagający ścierania mechanicznego sposób. Delikatnie i nieinwazyjnie usuwa martwe warstwy naskórka, udrażniając drogę dla kosmetyków pielęgnacyjnych i dogłębnego nawilżenia. Nie podrażnia skóry jak peeling mechaniczny - enzymy kwasów owocowych w stężeniu 6% delikatnie złuszczają martwe komórki naskórka. Dzięki zawartości kwasu hialuronowego i mocznika zapewnia optymalne nawilżenie skóry podczas zabiegu. Do stosowania raz w tygodniu, bez tarcia i bez konieczności zmywania skóry po zabiegu.

Moim okiem
Peeling znajduje się w poręcznej tubce wykonanej z miękkiego, lekko transparentnego plastiku, zakończonej niewielką zatyczką z zamknięciem typu "klik". Jakość produktu gwarantuje znajdująca się na zatyczce specjalna folia ochronna, którą należy usunąć przed pierwszym otwarciem. Opakowanie jest bardzo wygodne w użyciu i pozwala na wyciśnięcie odpowiedniej ilości peelingu bezpośrednio na dłoń. Szata graficzna jak i kolorystyka produktu jest charakterystyczna dla pozostałych kosmetyków z serii Hydrain3 - czytelna, estetyczna i przyjemna dla oka.

Peeling ma białą barwę i intensywnie kremową konsystencję przypominającą krem do twarzy o treściwej formule, dzięki której jest niezwykle łatwy w aplikacji. Jego atutem jest śliczny, typowy dla tej serii zapach - lekki i intensywnie odświeżający, będący połączeniem nut świeżego ogórka z orzeźwiającą morską bryzą ♥ Znakomicie umila aplikację, relaksuje i przyjemnie orzeźwia.

Substancje aktywne zawarte w składzie peelingu to woda termalna, kompleks kwasów AHA o stężeniu 6%, L-arginina, kwas hialuronowy, mocznik, gliceryna i alantoina. Kosmetyk stosuję raz w tygodniu wieczorem na oczyszczoną skórę, nakładając go niezbyt cienką i równomierną warstwą niczym maseczkę do twarzy. Dzięki wspominanej wyżej kremowej konsystencji bardzo łatwo się rozprowadza, zmieniając barwę w momencie aplikacji i tworząc na powierzchni skóry przezroczysty film. Nie spływa ze skóry, nie zasycha i nie zamienia się w nieprzyjemną skorupkę. Po nałożeniu odpowiedniej ilości produktu pozostawiam go do wchłonięcia i pozwalam mu działać przez zalecane 20 minut. Peeling bardzo szybko wnika w skórę i po upływie tego czasu pozostaje na niej jedynie znikoma, lekko śliska warstewka, którą bez problemu można usunąć przy pomocy płatka kosmetycznego lub chusteczki. Po zabiegu nie ma konieczności zmywania skóry wodą, ale ja z przyzwyczajenia przecieram twarz wacikiem nasączonym najczęściej różanym hydrolatem, który dodatkowo wykazuje dobroczynne działanie na moją skórę z tendencją do pękających naczynek. Peeling zarówno w trakcie jak i po zabiegu nie powoduje u mnie uczucia pieczenia, podrażnienia czy zaczerwienienia nawet wrażliwych partii cery. Delikatnie ale skutecznie złuszcza obumarły naskórek, a dzięki składnikom łagodzącym i nawilżającym nie powoduje przy tym przesuszenia skóry. Cera po jego użyciu jest intensywnie odświeżona, oczyszczona i wygładzona, a ewentualne suche skórki zlikwidowane. Choć pozytywne efekty działania peelingu widoczne są w zasadzie już od pierwszego użycia,  to jego regularne stosowanie przynosi dodatkowe korzyści w postaci lekkiego rozjaśnienia i poprawy kolorytu skóry oraz zmniejszenia widoczności porów. Cera jest bardziej promienna, wygląda na zdrowszą i wypoczętą. Po zastosowaniu tego typu kosmetyków  skóra jest lepiej przygotowana do dalszych etapów pielęgnacji, lubię więc na zakończenie całego zabiegu nałożyć na twarz maseczkę lub serum. Jeśli Wasza cera nie toleruje peelingów mechanicznych i posiadacie wrażliwą, skłonną do podrażnień skórę z tendencją do pękających naczynek i zaczerwienień, to polecam ten peeling. Choć dedykowany jest dla suchej skóry, w przypadku mojej cery mieszanej dobrze sprawdza się nie tylko na wrażliwych partiach ze skłonnością do przesuszania, ale także w przetłuszczającej się strefie T. Skuteczny, delikatny, łatwy w aplikacji niczym maseczka do twarzy i przyjemnie pachnący. Warto wspomnieć także o przyzwoitej wydajności - w ciągu miesiąca zużyłam mniej niż połowę opakowania.

Za tubkę w której znajduje się 50g produktu trzeba zapłacić w cenie regularnej około 34 złote. Peeling jak i inne produkty z tej linii dostępne są w aptekach oraz między innymi w drogeriach Hebe. 

25 lutego 2018

YOPE - Zimowe Naturalne mydło w płynie

Skóra moich dłoni jest dosyć delikatna i łatwo ulega przesuszeniom, szczególnie zimą. Niesprzyjające warunki atmosferyczne pogarszają jej kondycję, zmuszając mnie do wyjątkowo troskliwej pielęgnacji. Podstawą są oczywiście ciepłe rękawiczki i krem do rąk o bogatej, odpowiednio dobranej formule. O tej porze roku częściej stosuję także wszelkiego rodzaju sera, kuracje i maski przeznaczone specjalnie do intensywnej regeneracji dłoni. W tym całym rytuale pielęgnacyjnym warto także sięgnąć po produkt do oczyszczania bazujący na łagodniejszych dla skóry substancjach myjących. Jakiś czas temu kupiłam "Zimowe" mydło w płynie marki Yope i nie ukrywam, że skusiłam się na ten kosmetyk wyłącznie ze względu na unikalny zapach, tymczasem polubiłam go także za to, że jako jeden z nielicznych tego typu produktów nie przyczynia się do wysuszania moich dłoni. 

Opis producenta
Zimowe mydło w płynie wzbogacone jest naturalnymi olejami ze słodkich migdałów i orzechów macadamia, które odżywiają, nawilżają, regenerują i podtrzymują lipidową barierę ochronną skóry. Naturalne pH sprawia, że mydło jest łagodne nawet dla bardzo wrażliwej i delikatnej skóry, a dzięki łagodnym składnikom myjącym skóra nawet po wielokrotnym myciu nie ulega przesuszeniu, jest gładka i miękka. Produkt łączy w sobie najwyższej jakości łagodne składniki myjące i oleje roślinne o nieprzecenionych właściwościach pielęgnacyjnych. Ciepły zapach migdałów, kokosa, cynamonu i pomarańczy przyjemnie otula.  Mydło zawiera 93% składników pochodzenia naturalnego i o niskim stopniu przetworzenia. Nie ma w nim parabenów, SLES, PEG SLS, silikonów, składników pochodzenia zwierzęcego. Troskliwe dla skóry i przyjemne dla zmysłów!

Moim okiem
Mydło znajduje się w opakowaniu wykonanym z ciemnego, lekko transparentnego plastiku, o sporej pojemności 500 ml. Pojemnik zakończony jest higienicznym i wygodnym w użyciu dozownikiem z pompką, posiadającym możliwość blokady. Proste opakowanie zdobi estetyczna etykieta o charakterystycznym dla marki designie, która nie niszczy się mimo częstego kontaktu z wodą. Etykieta tej limitowanej wersji zapachowej wyróżnia się wyjątkowo przyjemną dla oka kolorystyką. Intensywna czerwień w połączeniu z klasyczną bielą i delikatnymi elementami w kolorze złota oraz  rysunek przedstawiający borsuka na nartach wśród padającego śniegu tworzą unikatową, humorystyczną i iście "zimową" całość.

Mydło jest bezbarwne i ma średnio gęstą konsystencję, która w moim odczuciu jest lekko żelowa. Jedno naciśnięcie dozownika zapewnia ilość produktu w zupełności wystarczającą do umycia obu dłoni. Dobrze się rozprowadza, a w połączeniu z wodą niezbyt mocno pieni. Łatwo się spłukuje i nie pozostawia na skórze żadnego filmu. Mydło pachnie bardzo klimatycznie i mogłabym określić ten zapach jako aromat grudniowych świąt zamknięty w butelce ♥ Rozgrzewający cynamon o słodkawo-korzennej nucie w towarzystwie subtelnie orzeźwiającej pomarańczy, z lekką wonią kokosa i migdałów w tle. Intensywnie ciepły i otulający, lekko pierniczkowy, ze słodyczą przełamaną odrobiną korzennej pikanterii - idealny na zimę :) Jest dosyć wyrazisty w momencie aplikacji i zaskakująco długo utrzymuje się na skórze. Polecam go zwłaszcza zwolennikom cynamonowych aromatów.

W porównaniu z innymi produktami myjącymi o typowym drogeryjnym składzie, mydło Yope jest rzeczywiście delikatniejsze w działaniu i zapewnia większy komfort mojej skórze. Dba o dokładne oczyszczanie dłoni usuwając brud i inne zanieczyszczenia, nie sprzyjając jednocześnie nadmiernemu przesuszaniu skóry, nawet po wielokrotnym myciu. Po jego użyciu skóra jest przyjemnie odświeżona i wygładzona, jednak z pewnością nie jest to produkt który pozwoli całkowicie zrezygnować z kremu do rąk, zwłaszcza o tej porze roku. Nie liczyłam, że mydło zapewni skórze odżywienie, nawilżenie i regenerację w jednym - ważne że jej nie wysusza, choć nie mogę odmówić mu pewnych właściwości pielęgnacyjnych. W składzie mydła znajdziemy łagodne substancje myjące,  a dodatkowo glicerynę, olej ze słodkich migdałów, olej macadamia, witaminę B5 i alantoinę. Nie zawiera parabenów, sls, sles, silikonów i składników pochodzenia zwierzęcego. Produkt znakomicie nadaje się także do mycia przyborów kosmetycznych takich jak pędzle czy gąbki do makijażu i świetnie sprawdzi się pod prysznicem, z powodzeniem zastępując klasyczny żel do mycia ciała :)

Skład
Aqua, Coco-Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Glycerin, Cetyl Betaine, Sodium Sunflowerseedamphoacetate, Glyceryl Oleate, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Panthenol, Allantoin, Lactic Acid, Parfum, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Sodium Chloride, Limonene, Benzyl Benzoate, Cinnamal, Eugenol

Opakowanie zawiera 500 ml produktu i kosztuje 18,99 zł. Mydło dostępne jest w wielu sklepach internetowych, ja kupiłam je stacjonarnie w drogerii Hebe. Jest to edycja limitowana.

Znacie mydła w płynie marki Yope?





12 lutego 2018

DKNY - Woda perfumowana Nectar Love, czyli miłość od pierwszego powąchania ♥

Są takie zapachy, które wprost idealnie wpisują się w jesienno-zimową aurę. Kompozycje bardziej  słodkie i nasycone, zapewniające kojące ciepło i otulające na wiele godzin. W tym sezonie marzyłam o zapachu będącym swoistą kwintesencją końca słonecznego lata, przepełnionego aromatami owoców i kwiatów, wprawiającego w dobry nastrój i rozgrzewającego niczym ciepły koc. I znalazłam! Najnowszy zapach od Donny Karan Nectar Love skradł moje serce i towarzyszy mi od grudnia ubiegłego roku niemal każdego dnia. Z taką kompozycją mogę przetrwać zimne i pochmurne dni, swobodnie oczekując na pierwsze promienie prawdziwie wiosennego słońca.

Kobiece, odurzające, uzależniające... Oto cały Nectar Love, najnowszy zapach od DKNY. Inspiracją dla twórców zapachu stał się moment zakochania i chemia pierwszej miłości. Kwintesencja jakże znaczącego momentu w życiu każdego z nas, w którym spojrzenia przyciągają się, a świat drży. Nectar Love ucieleśnia rządzące naturą prawo wzajemnego przyciągania, przywodząc na myśl woń rozkwitającego kwiatu. Zasmakuj w soczystej, kwiatowo-owocowej kompozycji emanującej zauroczeniem. Wyjątkowe połączenie składników nadaje niepowtarzalną woń podstawie kompozycji, pozwalając zachwycić się uwodzicielskim ciepłem oraz luksusem miodu i neroli. W górnej nucie zapachu żółta frezja urzekająco przeplata się z soczystą świeżością mandarynki, grejpfruta i nektarynki zapewniając kojące ciepło, a cedr łączy się z kremowo-waniliowym piżmem. Następnie całe ciało ogarnia nieodparta woń kwiatów - jaśminu, konwalii oraz wykwintnego kwiatu pomarańczy, którym pikanterii dodaje ponętna mirabelka. 

Flakonik w którym znajduje się woda perfumowana Nectar Love niewątpliwie wyróżnia się na tle innych zapachów od DKNY. Przyzwyczaiłam się już do charakterystycznych "jabłuszek", a tu taka ogromna niespodzianka. Buteleczka z klasycznym atomizerem wykonana jest z grubego, transparentnego szkła, które zdobi logo marki oraz wytłaczana pszczoła, zdradzająca jeden z głównych składników kompozycji, czyli miód. Idealnym uzupełnieniem jest plastikowa zatyczka w kolorze lśniącego złota, która została dodatkowo upiększona sylwetką pszczoły. Z barwą flakonika znakomicie współgra lekko brzoskwiniowy kolor zawartości. Flakon jest uroczy i zachwyca mnie na równi z kompozycją zapachową, którą w sobie skrywa. Elegancki i nowoczesny, niezwykle estetyczny i przyjemny dla oka, a jednocześnie romantyczny i radosny. A utrzymanie całości w ciepłej, miodowo-złotej kolorystyce jest idealnym nawiązaniem do otulającej zawartości.

Nuty głowy: żółta frezja, mandarynka, grejpfrut, nektarynka, salicylany solarne
Nuty serca: jaśmin, konwalia, kwiat pomarańczy, mirablelka
Nuty bazy: cedr, wanilia, piżmo, wosk pszczeli, kodestylat neroli

Kiedy zobaczyłam zapowiedź tego zapachu, pomyślałam że raczej się nie polubimy, ponieważ nie przepadam za miodowym aromatem w perfumach. Cóż, ogromnie się pomyliłam, gdyż okazał się miłością od pierwszego powąchania :) 

Chociaż rzeczywiście nie sposób nie wyczuć tutaj bazowej miodowej nuty, to została ona podana w niezwykle przyjaznej i apetycznej dla nosa odsłonie. Miodowe akcenty znakomicie współgrają z bogactwem dojrzałych owoców i pięknie komponują się z kwiatową wonią. Z perspektywy czasu myślę, że to właśnie uwodzicielskie miodowe akordy, na które w innym przypadku zapewne kręciłabym nosem, przesądzają o powodzeniu tej kompozycji. Zapach jest rozkosznie słodki, ale dzięki cytrusowym nutom zyskuje pożądaną lekkość i zapewnia dawkę owocowej świeżości. Kwiatowe nuty dodają tej wyjątkowo aromatycznej kompozycji sensualności. W górnej nucie zapachu znajduje się żółta frezja, której intensywny i charakterystyczny zapach uwielbiam od lat, a w miarę gdy zapach się rozwija, do kwiatowego bukietu dołącza zmysłowy i upojny jaśmin. Całość przełamuje lekko kwaskowaty aromat śliwki mirabelki. Konwalii mój nos niestety nie wyczuwa, za to nie trudno doszukać się tutaj subtelnej wanilii i szczypty piżma, dzięki któremu całość jest wyrazista i zmysłowa. Co za zapach! Kojący miód i soczyste owoce, podszyte kwiatami o intensywnej woni. Pełnia słonecznego lata zamknięta w butelce ♥ Kompozycja ciepła i otulająca, ale w moim odczuciu także energetyczna dzięki bogactwu cytrusowych nut. Lekko upajająca, pełna wdzięku, powabna, odrobinę zadziorna i intrygująca. Radosna i pogodna, niezwykle optymistyczna, przywołująca same miłe wspomnienia i poprawiająca humor nawet w najbardziej pochmurny dzień. Na skórze rozwija się powoli, można by nawet rzec że odrobinę leniwie, subtelnie odsłaniając każdą kolejną nutę. Jest to kompozycja która trzyma się blisko skóry i raczej nie zostawia za sobą śladu, co czyni  ją zapachem bardzo osobistym. W moim przypadku wyczuwalna jest na skórze przez wiele godzin. Uzależniający słodziak idealny do noszenia na co dzień, zwłaszcza o tej porze roku :)

Woda perfumowana dostępna jest w trzech pojemnościach: 30ml/195 zł, 50ml/279 zł oraz 100ml/385 zł. Znajdziecie ją między innymi w perfumerii Douglas i Sephora.

A po jakie zapachy Wy sięgacie najczęściej o tej porze roku?







23 stycznia 2018

NIVEA - Linia kosmetyków URBAN SKIN do cery zmęczonej i pozbawionej blasku

Kosmetyki wchodzące w skład serii Urban Skin marki Nivea otrzymałam dosyć dawno temu, bo w ubiegłym roku po wakacjach, w ramach akcji Przyjaciółki Nivea. Zaczęłam ich jednak używać dopiero późną jesienią, ponieważ latem sięgnęłam po jeden z kremów ogromnie zachwalanej w blogosferze marki, który niespodziewanie bardzo pogorszył stan mojej cery i dosyć długo zajęło mi doprowadzenie jej do ładu. Cała linia bardzo mnie kusiła i w końcu mogłam zabrać się za testowanie. Według producenta nowa linia kosmetyków Nivea Urban skin zapewnia optymalną pielęgnację dla mieszkających w mieście kobiet pomiędzy 20-tym a 30-tym rokiem życia. Delikatna formuła kosmetyków bazuje na ekstrakcie z zielonej herbaty i innych skutecznych antyoksydantów oraz kwasie hialuronowym, dzięki czemu pomaga chronić skórę przed oznakami przedwczesnego starzenia. Jak potwierdziły badania naukowe, wyjątkowo skuteczne i wysoce wydajne antyoksydanty wchodzące w skład nowej linii niwelują działanie wolnych rodników i pozytywnie oddziałują na skórę. Dodatkowo kosmetyki te cechuje stabilizujące pH, zbliżone do naturalnego, które pomaga przywrócić równowagę fizjologiczną skóry. Linia do pielęgnacji skóry Urban Skin działa niczym tarcza ochronna wspomagając naturalne procesy obronne skóry, zabezpieczając ją i chroniąc przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. To prawdziwy detoks dla naszej cery!  Jak poszczególne kosmetyki sprawdziły się na mojej skórze? Wszystko dokładnie opisałam Wam poniżej :)

W skład linii wchodzą trzy produkty: Krem na dzień Urban Skin Ochrona, Krem na noc Urban Skin Detoks oraz Jednominutowa maska do twarzy Urban Skin Detoks. Cała seria wyróżnia się przyjemną i czytelną dla oka szatą graficzną oraz śliczną, intensywną  kolorystyką. Połączenie klasycznej bieli z soczystą zielenią i intensywnym granatem zdecydowanie cieszy moje oko i doskonale odzwierciedla charakterystykę produktów. Kremy znajdują się w poręcznych, płaskich plastikowych słoiczkach z klasyczną zakrętką na której wytłoczone jest logo producenta i posiadają standardową pojemność 50 ml. Pod zakrętkami znajdują się ochronne "sreberka" gwarantujące świeżość kosmetyków. Zewnętrzne kartonowe opakowanie są fabrycznie zafoliowane i tradycyjnie zawierają niezbędne informacje o kryjących się w nich produktach. Warto zaznaczyć, że krem na dzień różni się od wersji na noc kolorem nakrętki, co jest dla mnie bardzo praktycznym rozwiązaniem. Po otwarciu opakowań nie sposób nie zwrócić uwagi na zabarwienie kremów - oba mają pastelowy, ładny zielony odcień. Łączy je także niezwykle przyjemny, intensywnie świeży i relaksujący zapach, w którym nie zabrakło subtelnego i wyjątkowo udanego nawiązania do kremowej nuty kultowego kremu Nivea. Po aplikacji dosyć długo utrzymuje się na skórze. Ja jestem nim zachwycona ♥ choć mam świadomość, że dla wyjątkowo wrażliwych nosków może okazać się jednak zbyt intensywny. Maska znajduje się w miękkiej plastikowej tubce z zamknięciem typu "klik" o pojemności 75 ml. Podobnie jak kremy z tej serii posiada zielone zabarwienie, jednak w nieco bardziej rozbielonym wydaniu. Zapach jest równie świeży i przyjemny, bazujący na kremowej nucie, ale posiada w sobie także wyczuwalną delikatną kwiatową woń, która umila aplikację produktu. Wszystkie kosmetyki wchodzące w skład serii kupicie w drogeriach w przystępnej dla portfela cenie około 17 zł.

Krem na dzień Urban Skin Ochrona SPF 20
Chroni skórę przed zanieczyszczeniami pochodzącymi z powietrza. Zawiera detoksykujący ekstrakt z bio zielonej herbaty, likochalon A czyli wyciąg z lukrecji będący naturalnym przeciwutleniaczem o silnym działaniu przeciwzapalnym wspomagającym system obronny skóry, oraz kwas hialuronowy. Zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry i zapewnia jej intensywne nawilżenie. Zbliżone do naturalnego pH kremu sprawia, że skóra zachowuje wewnętrzną równowagę fizjologiczną, a dzięki filtrowi SPF 20 zapewnia ochronę przeciw promieniom słonecznym. 

Krem ma wyjątkowo przyjemną konsystencję która przypomina mi leciutki, puszysty mus. Łatwo się aplikuje i szybko wnika w skórę, pozostawiając na niej delikatną, niemal niewyczuwalną satynową warstewkę, którą jestem w stanie zaakceptować. Po aplikacji kremu skóra jest wygładzona i przyjemna w dotyku, ukojona oraz przyzwoicie nawilżona - po użyciu produktu nie odczuwałam konieczności dostarczenia mojej skórze dodatkowej porcji nawilżenia. Nie zauważyłam także, aby skóra była przesuszona. Lekka i nieobciążająca formuła zapewnia intensywne uczucie odświeżenia, który to efekt szczególnie lubię w kosmetykach używanych do porannej pielęgnacji. Kosmetyk doskonale nadaje się pod makijaż, ponieważ znakomicie współpracuje ze wszystkimi używanymi przeze mnie podkładami. Nie zapycha porów i choć nie jest to krem który po nałożeniu wchłania się do całkowitego matu, nie powoduje na szczęście szybszego przetłuszczania się mojej strefy T. Nie podrażnia mojej skóry i nie wzmaga rumienia, a wręcz przeciwnie, mam wrażenie że zielone zabarwienie w niewielkim stopniu optycznie neutralizuje zaczerwienienia. Dzięki filtrowi SPF 20 zapewnia niby niewielką, ale jednak, ochronę przeciwsłoneczną. Jest bardzo wydajny i zdecydowanie nie należy przesadzać z jego ilością, ponieważ nałożenie zbyt grubej warstwy powoduje nieestetyczne świecenie się skóry i powstanie lepkiej warstewki, z którą już zdecydowanie polubić się nie mogłam :)

Skład
Aqua, Octocrylene, Glycerin, Ethylhexyl Salicylate, Alcohol Denat, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Methylpropanediol, Distarch Phosphate, C12-15 Alkyl Benzoate, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Silica Dimethyl Silylate, Glycyrrhiza Inflata Root Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Sodium Hyaluronate, Glyceryl Stearate, Cetearylo Alcohol, Dimethicone, Carbomer, Dimethiconol, Sodium Polyacrylate, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Trisodium EDTA, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Citronellol, Linalool, Alpha-Isomethyl Ionone, Limonene, Benzyl Alcohol, BHT, Parfum, CI 47005, CI 42090

Krem na noc Urban skin Detoks
Pomaga cerze zregenerować się podczas snu . Zawiera detoksykujący ekstrakt z bio zielonej herbaty, prowitaminę B5 oraz kwas hialuronowy. Dzięki pH zbliżonemu do naturalnego skóra zachowuje wewnętrzną równowagę fizjologiczną. Pomaga oczyszczać skórę z toksyn każdego wieczoru, przywracając jej zdolność antyoksydacyjną i wzmacniając naturalny system ochronny. Zapewnia obfite nawilżenie. 

Krem do wieczornej pielęgnacji posiada nieco bardziej kremową konsystencję przypominającą puszysty budyń, jednak równie lekką i delikatną jak wersja na dzień. Równomiernie się rozprowadza  i szybciutko wnika w skórę, nie pozostawiając na jej powierzchni w moim odczuciu żadnego filmu - po chwili od aplikacji wchłania się w zasadzie do "matu". Ma właściwości wygładzające, kojące i nawilżające, choć w tym ostatnim przypadku jego działanie jako kosmetyku używanego "na noc" okazało się dla mnie niewystarczające ( a już zwłaszcza o tej porze roku ), więc po kilku aplikacjach zaczęłam go stosować w duecie z aktualnie używanym serum i dopiero takie połączenie pozwoliło mi uzyskać uczucie głębokiego nawilżenia i odżywienia. Po użyciu przyjemnie odświeża skórę, a dodatkowo bezpośrednio po jego zastosowaniu odczuwalny jest efekt "chłodzenia". Wersja na noc również nie obciążała i nie podrażniła mojej skóry, nie zapychała porów i wzmagała rumienia. Cóż, wynika z tego, że krem przeznaczony do stosowania na noc mógłby pod pewnymi względami przypaść do gustu mojej skórze jako wersja na dzień - zwłaszcza, gdyby intensywniej nawilżał. 

Skład
Aqua, Cyclomethicone, Glycerin, Alcohol Denat, Distarch Phosphate, Methylpropanediol, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Glucosylrutin, Isoquercitrin, Glycyrrhiza Inflata Root Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Sodium Hyaluronate, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Carbomer, Sodium Polyacrylate, Trisodium EDTA, Dimethiconol, Sodium Hydroxide, BHT, Phenoxyethanol, Citronellol, Linallol, Alpha-Isomethyl Ionone, Limonene, Benzyl Alcohol, Parfum, CI 47005, CI 42090

1-Minutowa Maska Urban Skin Detoks
Zawiera aktywny ekstrakt z magnolii, który jest naturalnym przeciwutleniaczem o silnym działaniu przeciwzapalnym, oraz białą glinkę która działa niczym magnes, wyciągając z powierzchni skóry cząsteczki tłuszczu, sebum oraz inne zanieczyszczenia, zapobiegając jednocześnie pojawieniu się wyprysków i umożliwiając skórze swobodne oddychanie. Produkt głęboko oczyszcza skórę z toksyn, a formuła z drobinkami peelingującymi złuszcza martwe komórki naskórka, udoskonalając cerę i wspierając jej piękny wygląd. 

Według producenta maskę należy nakładać grubą warstwą na oczyszczoną cerę, w szczególności na czoło, nos i brodę. Należy unikać okolic oczu i ust. Pozostawiamy ją na skórze na co najmniej jedną minutę, po czym dokładnie zmywamy letnią wodą. Dla uzyskania najlepszych rezultatów zaleca się używać ją codziennie. Maska ma intensywnie kremową i dosyć gęstą konsystencję. Dzięki takiej formule łatwo się aplikuje, równomiernie rozprowadza i nie spływa z twarzy. Produkt nakładam wyłącznie na strefę T, omijając policzki, czyli najbardziej wrażliwe partie mojej skóry. Bezpośrednio po rozprowadzeniu maski na skórze pojawia się mało przyjemne, na szczęście przemijające uczucie pieczenia.  Po upływie mniej więcej minuty od aplikacji produkt zaczyna zastygać i jest to idealny moment na wykonanie lekkiego peelingu z wykorzystaniem zawartych w formule niewielkich drobinek peelingujących. Wystarczy lekko zwilżyć całość letnią wodą a następnie wykonać delikatny masaż, po czym spłukać resztki produktu i obficie przemyć skórę czystą letnią wodą. Po zmyciu produktu i osuszeniu skóry pojawia się uczucie napięcia i ściągnięcia skóry, które mija po nałożeniu dowolnego serum lub kremu o działaniu nawilżającym. I wiecie co? To właśnie ten produkt z całej serii polubiłam najbardziej. Mimo iż nakładam ją na zaledwie jedną minutę, moja strefa T po jej użyciu jest dosyć dobrze oczyszczona, rozjaśniona i intensywnie wygładzona, a pory lekko zwężone. Maska zapewnia natychmiastowe zmatowienie i przyjemne odświeżenie. Jest doskonałym uzupełnieniem podstawowej pielęgnacji. Używam jej nie częściej niż dwa razy w tygodniu, częstsza aplikacja nie jest u mnie konieczna.

Ogromnie się cieszę, że mogłam wypróbować produkty z serii Urban Skin, ponieważ nie ukrywam, że cała linia bardzo mnie zainteresowała. Ostatecznie czuję pewien niedosyt jeśli chodzi o kremy do twarzy, natomiast polubiłam się z jednominutową maską. Wydaje mi się, że kosmetyki z tej serii najlepiej sprawdzą się wiosną i latem u osób które posiadają mało problematyczną i niewymagającą specjalnej pielęgnacji cerę. Jeśli unikacie kosmetyków zawierających w składzie alcohol denat to niestety znajdziecie go we wszystkich trzech produktach. Mnie on nie przeszkadza i nie odczułam aby powodował przesuszenie cery, ale wiem, że wiele spośród Was stroni od kosmetyków opartych na tym składniku. Na szczęście żaden z produktów mnie nie uczulił i nie podrażnił, obyło się także bez niespodzianek na twarzy. Osobiście żałuję, że w skład linii nie wchodzi dodatkowo krem pod oczy lub serum, bo mogłyby być jej znakomitym uzupełnieniem. 



8 stycznia 2018

Kalendarz Adwentowy Douglas - co znalazłam w środku?

Wybór kalendarzy adwentowych wypełnionych kosmetykami był w ubiegłym roku wyjątkowo duży i zróżnicowany. Niektóre zawierały wyłącznie kosmetyki do pielęgnacji lub makijażu, inne wyróżniały się mieszaną zawartością łączącą obie te kategorie. Miłym dodatkiem który pojawił się w niektórych kalendarzowych wersjach były akcesoria, jak choćby kieszonkowe lusterka, pilniczki do paznokci, pędzelki do makijażu, a nawet bransoletki i breloczki. Zawartość niektórych kalendarzy zrobiła na mnie ogromne wrażenie, jednak konieczność wydania nawet kilkuset złotych skutecznie ostudziła mój zapał. Jedną z tańszych propozycji cenowych okazała się klasyczna wersja kalendarza dostępnego w perfumerii Douglas, który dostałam w prezencie imieninowym na początku grudnia. W cenie regularnej kosztował 139 złotych, ale można było kupić go nieco taniej dzięki ofertom rabatowym.  W środku znalazły się tradycyjnie 24 produkty różnych marek zarówno do pielęgnacji jak i makijażu, w tym 12 w wersji pełnowymiarowej. Poniżej możecie zobaczyć całą zawartość.

1. IsaDora
Ultra Matt Liquid Lipstick
Płynna pomadka do ust dająca efekt matowego wykończenia w odcieniu 01 Nude Attitude. Mini wersja o pojemności 2 ml z wygodnym w użyciu aplikatorem i w dosyć ładnym, klasycznym nudziakowym kolorze.

2. Douglas
Gąbka do podkładu - produkt pełnowymiarowy
Gąbka według producenta może być używana do nakładania podkładu, korektora oraz konturowania. Jej specjalnie opracowany kształt idealnie dopasowuje się do dłoni i pozwala na nałożenie produktu bez smug i nierówności. Wąska końcówka dokładnie rozprowadza produkt w trudno dostępne miejsce sprawiając, że makijaż będzie perfekcyjny i naturalny. Produkt dostępny w cenie 29 złotych. Gąbka jest dosyć twarda i  ma nietypowy kształt - osobiście wolałabym raczej klasyczne "jajeczko", niemniej z ciekawości ją wypróbuję.

3. Douglas
Rękawiczki nawilżające z linii Essential - produkt pełnowymiarowy
Nawilżające rękawiczki pielęgnujące dłonie wzbogacone japońskim kwiatem wiśni. Według producenta zapewniają odżywienie i nawilżenie, pozostawiając dłonie delikatne w dotyku. Opakowanie zawiera jedną parę rękawiczek i kosztuje 19,90 zł. Z rękawiczek jestem bardzo zadowolona, ponieważ od czas do czasu lubię sięgać po tego typu produkty, zwłaszcza w okresie zimowym.

4. Hej Organic
Reactivaininig Face Fluid Cactus
Mini wersja o pojemności 10 ml będąca małą zagadką, ponieważ trudno znaleźć szczegółowe informację na temat tego produktu. Jeśli wierzyć opisom znalezionym w internecie, jest to żelowy, nawilżający fluid do twarzy niemieckiej wegańskiej marki, zawierający naturalny ekstrakt z kaktusa, olejek rganowy i ekstrakt z grejpfruta.

5. Douglas
Lakier nawierzchniowy 2 in 1 z linii Nail Care - produkt pełnowymiarowy
Produkt uniwersalny o pojemności 10 ml, który może być stosowany zarówno jako baza pod lakier do paznokci, jak i preparat nawierzchniowy zapewniający intensywny połysk. Dostępny w drogerii w cenie 30 zł.

6. Maseczka do twarzy
Face Love X-MAS SPISES Santa Clouse - produkt pełnowymiarowy
Maseczka do twarzy z edycji limitowanej z motywami świątecznymi. Produkt jest nasączony wegańskim aktywnym płynem na bazie naturalnego ekstraktu z przypraw i alg. Dostarcza skórze cennych witamin i minerałów, które poprawiają jej wygląd i dbają o prawidłowe nawilżenie. Maseczka jest dostępna w drogerii w cenie 19 zł. Lubię maseczki do twarzy w płachcie, więc jestem z tego produktu bardzo zadowolona - również z uroczego motywu :)

7. Toni Gard
Żel pod prysznic My honey
Miniatura żelu pod prysznic o pojemności 30 ml i bardzo przyjemnym zapachu. W ostatnim okienku kalendarza kryje się mini wersja wody perfumowanej z tej samej linii zapachowej.

8. Douglas
Konturówka do ust - produkt pełnowymiarowy
Konturówka w odcieniu nr 2 Bois de rose która według producenta delikatnie przesuwa się po skórze, rysując dokładny kontur ust w intensywnym kolorze. Zapewnia wysoki komfort nakładania i doskonale utrzymuje się na skórze. Przyjemna w użyciu matowa konturówka, która dostępna jest w drogerii w cenie 29 zł.

9. Douglas 
Musująca pastylka do kąpieli z linii Home Spa - produkt pełnowymiarowy
Tabletka do kąpieli zapewniająca prawdziwy relaks, która rozpuszcza się w wodzie tworząc małe pęcherzyki piany, które po spotkaniu ze skórą delikatnie pękają powodując delikatne mrowienie. Ta wersja zapachowa to połączenie kompozycji mango i pomarańczy z subtelnym dodatkiem drzewa sandałowego i piżma. Produkt dostępny w drogerii w cenie 6,50 zł za sztukę. 

10. Ariana Grande
Woda perfumowana Ariana
Miniatura o pojemności 7,5 ml. Kwiatowo-owocowy zapach otwierający się mieszanka owoców, po czym przekształca się w kobiecy bukiet składający się z delikatnych kwiatów, a zamyka piankami marshmallows, kremowym piżmem i nutami drzewnymi. Nuty głowy: soczysta gruszka, soczysty różowy grejpfrut, malina. Nuty serca: konwalie, pąki róż, kwiat wanilii. Nuty bazy: pianki marshmallows, piżmo, nuty drzewne. Dopełnieniem całości jest piękny flakonik ♥Zapach nieoczekiwanie przypadł mi do gustu i bardzo się cieszę, że mogłam go poznać dzięki ubiegłorocznej edycji kalendarza. Myślę, że mogłabym go używać o tej porze roku - rozważam zakup wersji pełnowymiarowej.

11. Invisibobble - produkt pełnowymiarowy
Gumki do włosów edycja Dreaming of Christmas- produkt pełnowymiarowy
Znane i lubiane gumki do włosów w iście świątecznym, czerwono-brokatowym wydaniu. Produkt dostępny są w drogerii w cenie 19,90 zł za opakowanie zawierające trzy gumki. Osobiście wolę gumki do włosów w bardziej neutralnej kolorystyce, dlatego te znalezione w pudełku powędrowały do nowej właścicielki, która jest zachwycona tą wersją kolorystyczną :)

12. Douglas
Nawilżająca maseczka z linii Essential - produkt pełnowymiarowy
Maseczka w kapsułce pomagająca zachować skórze odpowiedni poziom nawilżenia. Żelowa formuła została wzbogacona o olejki odżywiające i nawilżające oraz aloes, który dodatkowo łagodzi i koi skórę. Odpowiednia dla cery normalnej i mieszanej. Maseczki w kapsułkach z tej linii znam i lubię -moja wrażliwa cera dobrze je toleruje, więc zużyję z przyjemnością. Produkt dostępny w drogerii w cenie 12,90 zł za sztukę.

13. Daytox
Regenerujący krem do twarzy
Miniatura o pojemności 10 ml. Odżywczy i głęboko regenerujący krem do twarzy, silnie regenerujący przy pomocy opatentowanej cząsteczki BioDtox. Zawiera olej z orzechów makadamia i kwas hialuronowy. Produkt niedostępny w Polsce.

14. Douglas
Chusteczka samoopalająca z linii Sun - produkt pełnowymiarowy
Balsam samoopalający w chusteczce nadający skórze efekt naturalnej opalenizny. Dzięki zawartości substancji odżywczych i gliceryny posiada właściwości nawilżające. Produkt dostępny w drogerii w cenie 4,90 zł za sztukę.

15. Douglas
Łagodny płyn do demakijażu z linii Essential
Dwufazowy płyn do demakijażu oczu o pojemności 50 ml, który usuwa bez wysiłku najbardziej trwały makijaż,chroniąc przy tym delikatna skórę wokół oczu. Formuła z wyciągiem z irysa koi, nawilża i regeneruje skórę. Produkt przeznaczony dla każdego rodzaju skóry, także dla osób noszących soczewki. Dostępny w drogerii Douglas także w tej pojemności - tak zwany format podróżny, w cenie 16,90 zł.

16. Douglas
Kredka do oczu 
Czarna kredka do oczu w wersji mini. Przyjemna w użyciu, dobrze napigmentowana i miękka.

17. Annayake 
Woda perfumowana Kimitsu
Miniatura o pojemności 10 ml zamknięta w wygodnym opakowaniu w formie roletki. Według producenta jest to kwiatowa kompozycja na tle piżma i zmysłowego bursztynu. Zapach otwiera świeżość bergamotki oraz gruszki w dyskretnym połączeniu z tuberozą i szlachetną różą. Rozwija się czerwonymi owocami z pikantną nutą różowego pieprzu i kwiatu pomarańczy. Zamyka się nutami bursztynu, piżma, paczuli i wanilii. Niestety ten zapach zupełnie nie przypadł mi do gustu i dlatego znalazłam mu nową właścicielkę.

18. Artemis 
Nawilżający żel oczyszczający Skin Aquatics
Żel do mycia twarzy który dokładnie oczyszcza i orzeźwia skórę, a bogata formuła dba o jej odpowiednie nawilżenie. W kalendarzu znalazła się miniatura o pojemności 20 ml, natomiast w drogerii dostępna jest wersja pełnowymiarowa o pojemności 150 ml w cenie 72 złotych.

19. EOS
Balsam do ust - produkt pełnowymiarowy
Słynny balsam do ust, tym razem wersja w poręcznym sztyfcie, o bardzo subtelnym waniliowym aromacie. Niestety nie polubiliśmy się, wolę klasyczne "jajeczka" o intensywniejszej, owocowej nucie zapachowej.

20. Douglas
Orzeźwiający żel pod prysznic z linii Home Spa
Odżywczy żel pod prysznic Acai Berry & Maracuja Oil delikatnie oczyszcza i nawilża skórę, pozostawiając ją miękką w dotyku. Ma orzeźwiający, drzewno-owocowy zapach. Mini wersja o pojemności 30 ml.

21. Daytox
Maseczka do twarzy z glinką
Intensywnie oczyszczająca maseczka do twarzy na bazie glinki, ekstraktu z amarantusa oraz oleju z nasion Meadowfoam i soku z aloesu. Miniatura o pojemności 20 ml. Produkt niedostępny w Polsce.

22. Douglas
Lakier do paznokci w odcieniu nr 74 Heart break - produkt pełnowymiarowy
Lakier do paznokci w odcieniu klasycznej, ponadczasowej czerwieni. Produkt dostępny w drogerii w cenie 18 zł.

23. Annayake
Serum do twarzy z linii Ultratime
Serum przeznaczone dla skóry dojrzałej o działaniu wygładzającym i przeciwzmarszczkowym. Miniatura o pojemności 7 ml. Dostępne w drogerii pełnowymiarowe opakowanie o pojemności 30 ml kosztuje aż 459 zł.

24. Toni Gard
Woda perfumowana My Honey
Bardzo przyjemny zapach, który bazuje na świeżych, lekkich nutach limonki, żółtych owoców i miodowego melona. Nuty głowy: limonka, żółte owoce, melon miodowy. Nuty serca: lotos, magnolia, biały jaśmin. Nuty bazy: jasne drewno, malina, piżmo. Kolejny ciekawy zapach, który mogłam poznać dzięki tej edycji kalendarza, a którym sama raczej bym się nie zainteresowała w perfumerii. Spora, bo aż 15 ml wersja pozwala dobrze poznać go bliżej, choć już po pierwszym użyciu wiedziałam, że z tymi nutami zapachowymi zdecydowanie jest mi po drodze :)  Stanowi miłe uzupełnienie żelu pod prysznic z tej samej linii zapachowej, który znalazłam w "okienku" nr 7.

Podsumowując: łączna wartość samych produktów pełnowymiarowych które znalazły się w kalendarzu to około 240 złotych. Podoba mi się różnorodność marek jak i samych kosmetyków, choć nie pogniewałabym się, gdybym w jednym z okienek znalazła choćby mini wersję jakiejś kultowej maskary. Co prawda nie miałam wcześniejszych edycji tego kalendarza, ale odniosłam wrażenie, że niektóre produkty się powtarzają - wydaje mi się, że przy tak bogatym asortymencie perfumerii można dołożyć starań, aby co roku nasze oczy cieszyły inne kosmetyki, na przykład tańszych marek własnych. Sam kalendarz ma elegancką oprawę graficzną i jest starannie wykonany, a radość z otwierania kolejnych okienek....bezcenna :-) Ogólnie jestem zadowolona i z pewnością przyjrzę się bliżej tegorocznej edycji.

A Wam wpadły w oko jakieś kalendarze z kosmetykami w środku? :)





2 stycznia 2018

DERMEDIC - Płyn micelarny dla skóry wrażliwej i naczynkowej z serii ANGIO

Posiadam cerę wrażliwą z miejscowo występującymi niewielkimi "pajączkami", która dosyć łatwo ulega podrażnieniom, reagując najczęściej charakterystycznym zaczerwienieniem i uczuciem pieczenia. W codziennym rytuale oczyszczania twarzy staram się zatem unikać produktów które mogą nasilać powstawanie rumienia oraz przyczyniać się do pogorszenia jej stanu. Ostatnio sięgnęłam po płyn micelarny marki Dermedic z serii Angio Preventi, w skład której wchodzą produkty przeznaczone do kompleksowej pielęgnacji skóry ze skłonnością do rozszerzonych naczynek i objawami trądziku różowatego. Czy sprostał wymaganiom mojej cery?

Opis producenta
Płyn micelarny zalecany do codziennego oczyszczania skóry wrażliwej i naczynkowej, również dla osób nietolerujących tradycyjnych sposobów demakijażu. Zmywa makijaż i wszelkie zanieczyszczenia, pozostawiając uczucie świeżości i czystości. Micele estrów kwasów tłuszczowych "przyciągają" zanieczyszczenia bez potrzeby nadmiernego tarcia skóry wacikiem. Produkt łagodzi objawy rozszerzonych naczynek i pielęgnuje wrażliwą skórę naczynkową. Dzięki zawartości wyciągu z melisy oraz dodatku soku z aloesu wykazuje właściwości kojące i łagodzące. Nie zatyka porów, jest neutralny dla oczu i nie pozostawia filmu na skórze. 

Moim okiem
Płyn micelarny znajduje się w plastikowej, przezroczystej buteleczce, zakończonej niewielką zakrętką z lubianym przeze mnie zamknięciem typu "press". Szata graficzna jest stonowana, czytelna i przyjemna dla oka. Z tyłu opakowania znajduje się etykieta zawierająca pełną informację na temat produktu.

W środku opakowania znajdziemy bezbarwny płyn o typowej dla tego typu produktów wodnistej konsystencji, który delikatnie się pieni po potrząśnięciu butelką. Ma bardzo przyjemny i subtelny, umilający aplikację świeży zapach.

Płyn bardzo dobrze radzi sobie z oczyszczaniem twarzy, łatwo i dokładnie usuwając nie tylko nałożone kosmetyki do makijażu jak choćby podkład, korektor, puder, róż czy bronzer, ale także inne zanieczyszczenia. Podczas aplikacji leciutko chłodzi, zapewniając przyjemne odświeżenie. Nie powoduje nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia skóry i nie pozostawia tłustego filmu. Rzeczywiście nie podrażnia mojej wrażliwej cery, nie przesusza i nie wzmaga rumienia. A nawet mam wrażenie, że lekko uspokaja te partie, na których występują rozszerzone naczynka. Cera po jego użyciu jest oczyszczona i pozbawiona uczucia lepkości. Płyn nie obciąża skóry i nie zapycha porów. Jeśli chodzi o demakijaż oczu, to niestety nie jest mistrzem w tej kategorii. Aby dokładnie usunąć niektóre kosmetyki do makijażu oczu oraz uniknąć efektu pandy, trzeba w zależności od rodzaju użytych produktów powtórzyć czynność nawet kilkukrotnie. Używam tuszy o klasycznej formule popularnych drogeryjnych marek i o ile z jednymi poradził sobie całkiem przyzwoicie, o tyle usunięcie innych okazało się małym testem na cierpliwość :) Mnie to nie jednak przeszkadza, ponieważ od dawna jestem zwolenniczką stosowania specjalnych płynów przeznaczonych typowo do demakijażu oczu, których składniki pozwalają skutecznie i szybko pozbyć się nawet intensywnego makijażu. Nie można za to w tej kwestii odmówić mu delikatności podczas kontaktu ze skórą wokół oczu, ponieważ płyn nie podrażnia, nie wywołuje zaczerwienienia, nie szczypie podczas przypadkowego dostania się do oczu i nie powoduje uczucia mglistego spojrzenia. Jest dosyć wydajny, ale jak już wyżej wspominałam, używam go w zasadzie do oczyszczania samej cery. I pod tym względem sprostał wszystkim wymaganiom mojej kapryśnej skóry. Zostanie ze mną na dłużej :)

Skład
Aqua, Glycerin, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, PEG-7, Glyceryl Cocoate, Melissa Officinalis Leaf Extract, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Cetrimonium Bromide, Parfum

Płyn posiada krótki i przejrzysty skład, a znajdziemy w nim między innymi glicerynę, wyciąg z melisy oraz sok z aloesu. Dostępny jest w dwóch pojemnościach - 200 ml i 400 ml. Za opakowanie o mniejszej pojemności trzeba zapłacić około 20 złotych. Produkty marki Dermedic znajdziecie w aptekach stacjonarnych i internetowych, oraz w drogeriach Hebe.

Zdradźcie swoich ulubieńców w tej kategorii! 






Etykiety:

recenzja (183) ulubione kosmetyki (140) codzienność (101) zakupy (84) nowinki kosmetyczne (67) miłe chwile (50) ulubieńcy miesiąca (48) włosy (43) pielęgnacja włosów (38) Rossmann (31) książki (28) pielęgnacja twarzy (24) L'Oreal (22) Yves Rocher (22) kosmetyki (22) kosmetyki do włosów (21) promocje (20) przemyślenia (20) filmy (19) pielęgnacja ciała (19) farby do włosów (18) zachciewajki (17) zużyte kosmetyki (17) Garnier (16) projekt denko (16) zwierzęta (16) makijaż (15) Isana (14) mój pies (14) zdrowie (14) oferty (13) tusze do rzęs (13) weekend (13) Maybelline (11) Nivea (11) odżywki do włosów (11) moje gotowanie (9) przyroda (9) szampon do włosów (9) Biedronka (8) krem do twarzy (8) maska do włosów (8) Bielenda (7) krem do rąk (7) kremy (7) regeneracja (7) Święta (7) żele pod prysznic (7) Avon (6) Dove (6) Schwarzkopf (6) balsamy do ciała (6) farbowanie (6) gazetki (6) paznokcie (6) przesyłki (6) ulubione granie (6) wizyta u lekarza (6) wygrane rozdania (6) Kallos (5) Rimmel (5) TAG (5) kino (5) peeling do ciała (5) prezenty (5) rzęsy (5) żel do twarzy (5) Biovax (4) Lirene (4) Regenerum (4) peeling (4) regeneracja włosów (4) tanie i fajne (4) życzenia (4) Bioliq (3) Douglas (3) Gliss Kur (3) Timotei (3) balsam do ust (3) inspiracje (3) niespodzianki (3) olejek do włosów (3) podkład (3) podkład matujący (3) próbki (3) serum do twarzy (3) stylizacja włosów (3) Drogeria Natura (2) Elseve (2) L'Oreal Prodigy 5 (2) Lidl (2) Liebster Blog Award (2) Mikołaj (2) Pantene Pro-V (2) apteka (2) kosmetyki apteczne (2) maseczki do twarzy (2) mieszkanie (2) produkty do twarzy (2) rozdanie na blogu (2) sport (2) Aussie (1) Batiste (1) Dermika (1) Drogeria Hebe (1) Palette (1) Ziaja MED (1) buty (1) coś do kawy (1) gazety (1) imieniny (1) krem CC (1) kuracje do włosów (1) muzyka (1) oddanie na blogu (1) post informacyjny (1) przepisy (1) rozdanie (1) rozdanie świąteczne (1) sałatki (1) storczyki (1) suchy szampon (1) suplementy (1) szampony (1) ubrania (1)