Słynne balsamy do ust EOS czyli Evolution Of Smooth chciałam wypróbować już od
dawna. Niewielkie opakowania kusiły mnie nie tylko wyglądem, ale przede wszystkim
ciekawą zawartością i możliwością wyboru spośród wielu wariantów zapachowych.
Świetna okazja nadarzyła się podczas zakupów w jednej z drogerii internetowych,
gdzie wypatrzyłam imitowany zestaw, w skład którego wchodzą dwa balsamy:
wersja Fresh Watermelon oraz Passion Fruit.
EOS
Balsamy do ust
Fresh Watermelon i Passion Fruit
Edycja limitowana
dawna. Niewielkie opakowania kusiły mnie nie tylko wyglądem, ale przede wszystkim
ciekawą zawartością i możliwością wyboru spośród wielu wariantów zapachowych.
Świetna okazja nadarzyła się podczas zakupów w jednej z drogerii internetowych,
gdzie wypatrzyłam imitowany zestaw, w skład którego wchodzą dwa balsamy:
wersja Fresh Watermelon oraz Passion Fruit.
EOS
Balsamy do ust
Fresh Watermelon i Passion Fruit
Edycja limitowana
Opis producenta
Eos Lip Balm to wyjątkowy kosmetyk, który skutecznie zadba o piękno Twoich ust.
Jest to produkt w 95 % organiczny, w 100 % naturalny. Zawiera olejek jojoba, masło
shea oraz witaminę E, która jest naturalnym przeciwutleniaczem. Pozbawiony jest
parabenów, ftalanów oraz wazeliny. Posiada właściwości odżywiające, regenerujące
i antybakteryjne. Zapewnia ustom długotrwałe nawilżenie i widoczne wygładzenie,
oraz wysoki komfort użytkowania. Jest to produkt bezglutenowy i nie testowany na
zwierzętach.
Moim okiem
Balsam znajduje się w niewielkim, ale bardzo poręcznym zaokrąglonym opakowaniu,
które wyglądem przypomina jajeczko. Opakowanie wykonane jest z plastiku, jednak
jego warstwa zewnętrzna posiada dodatkową powłoczkę, przypominającą w dotyku
delikatną i miękką gumę.
Balsam posiada wygodne zamknięcie typu"twist-off", które działa sprawnie, leciutko
i bez żadnych zastrzeżeń w ciągu całego użytkowania. Pomyślano także o specjalnym
wgłębieniu w opakowaniu które ma sprawić, że otwieranie będzie łatwiejsze, oraz
ściętym spodzie, dzięki któremu możemy nasze "jajeczko"przechowywać w pozycji
pionowej.
Tym, co wyróżnia te balsamy jest nie tylko ciekawy design, ale także wesoła
kolorystyka nawiązująca do zawartości. Niezależnie od wybranego przez nas
rodzaju - a jest w czym wybierać :-) całość prezentuje się solidnie, ciekawie,
nowocześnie oraz przyjemnie dla oka. Choć kształt i wygląd opakowania nie jest
już niewątpliwie unikatowy, ponieważ w sprzedaży pojawiło się wiele produktów
do pielęgnacji ust do niego nawiązujących, to jednak oryginalne "jajeczko"
EOS nadal ma w sobie to wyjątkowe"coś" :-)
( kliknij aby powiększyć ) |
o lekko żółtym kolorze. Konsystencja balsamu wydaje się być zbita, treściwa i bogata,
a jednocześnie podczas kontaktu z ustami staje się przyjemnie kremowa.
W skład zestawu mojego zestawu wchodzą dwie wersje: Fresh Watermelon o smaku
arbuzowym, oraz Passion Fruit czyli o egzotycznym smaku marakui. Ich zapach
jest bardzo subtelny i owocowy, przy czym kojarzy się z aromatem prawdziwych
owoców, a nie chemicznymi dodatkami. Absolutnie nie jest nachalny lub drażniący,
wręcz delikatnie wyczuwalny. W obu przypadkach przypomina mi także nieco
owocową gumę do żucia, natomiast jeśli miałabym wybrać swojego faworyta, to
byłaby to wersja arbuzowa. W smaku natomiast balsam jest słodki i na prawdę
smaczny :-)
arbuzowym, oraz Passion Fruit czyli o egzotycznym smaku marakui. Ich zapach
jest bardzo subtelny i owocowy, przy czym kojarzy się z aromatem prawdziwych
owoców, a nie chemicznymi dodatkami. Absolutnie nie jest nachalny lub drażniący,
wręcz delikatnie wyczuwalny. W obu przypadkach przypomina mi także nieco
owocową gumę do żucia, natomiast jeśli miałabym wybrać swojego faworyta, to
byłaby to wersja arbuzowa. W smaku natomiast balsam jest słodki i na prawdę
smaczny :-)
Aplikacja jest łatwa, szybka, higieniczna i przyjemna. Na początku "kuleczka"
wydawała mi się zbyt duża, jednak szybko okazało się to atutem tego produktu,
bowiem bez problemu możemy za jednym pociągnięciem pokryć balsamem
całe usta. Balsam gładko sunie po ustach pozostawiając na nich delikatną
warstwę ochronną, ale bez uczucia lepkości.
Już od pierwszego użycia odczuwalnie nawilża, odżywia, natłuszcza i wygładza usta.
Nadaje im delikatny połysk i pozostawia na nich słodki, lekko owocowy smak.
Przynosi natychmiastową ulgę przesuszonym ustom i jest jak na tego typu produkt
wyjątkowo trwały, a jego właściwości pielęgnacyjne są odczuwalne jeszcze długo
po aplikacji. Używam go z przyjemnością kilka razy w ciągu dnia, co ma pozytywny
wpływ na komfort moich ust.
Na uwagę zasługuje także skład, w którym znajdziemy między innymi olej kokosowy,
olejek jojoba, masło shea, olej słonecznikowy, oliwę z oliwek, witaminę E oraz
naturalne aromaty i ekstrakty.
Każdy balsam ma pojemność 7 g i kosztuje około 20 -25 złotych, choć można trafić
na korzystne promocje cenowe. Dostępny jest w wielu drogeriach internetowych.
Balsam może być ciekawą alternatywą dla innych produktów do pielęgnacji ust,
a w szczególności klasycznych pomadek w sztyfcie. Poza ciekawym wyglądem
samego opakowania które kształtem i kolorem niewątpliwie przyciąga wzrok,
ma doskonałe właściwości pielęgnacyjne które są odczuwalne już od pierwszego
użycia i posiada wyjątkowo przyjemny skład. Bardzo się cieszę, że wreszcie
skusiłam się na jego zakup, bo jest to rzeczywiście produkt warty polecenia
i wypróbowania. Świetnie sprawdzi się w codziennej pielęgnacji ust,
pozytywnie wpływając na ich wygląd.
Jakie wersje smakowe w szczególności polecacie ?
Mam jednego eosa i bardzo go lubię :D
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nigdy nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńone są słodkie, ale kompletnie niepraktyczne;)
OdpowiedzUsuńMam trzy ale czekają aż skończę podróbkę, którą razem z wersją niebieską i różową przywiozłam z Ameryki :D. Udało mi się też jednego Eosa wygrać w rozdaniu. Czekają jeszcze na testy ale już wiem, że będę zadowolona :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam tych produktów, może kiedyś je wypróbuje :)
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńJa bym się chętnie na passiflorę skusiła. Arbuzowych smaków i zapachów nie lubię, wolę zwykłego arbuza:)
OdpowiedzUsuńMałe cudaczki :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubie EOSki.
OdpowiedzUsuńAle wspaniale wyglądają.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię :) Mam wersję sweet mint :)
OdpowiedzUsuńmarakuja bardzo kusi ;) lubię eosy mam 2 miętowe (kupiłam dwa przez przypadek) jednak najbardziej lubie robić własne balsamy ;)
OdpowiedzUsuńświetna alternatywa do torebki ;) jeszcze nie miałam żadnego jajeczka
OdpowiedzUsuńArbuz! *.* kiedyś zakupię takie jajko ;)
OdpowiedzUsuńMam ochotę na wersję arbuzową! :)
OdpowiedzUsuńHit wśród dziewczyn w mojej byłej szkole :D
OdpowiedzUsuńAh, obserwuję i zapraszam również do mnie, pod koniec lipca rozdanie KLIK
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam, ale każdy je poleca, więc kiedyś pewnie przygarnę; )
OdpowiedzUsuńeosy bardzo lubię i polecam, mają dobry skład. od jakiegoś czasu mam balmi ale to już nie to i opakowanie jest wkurzające.
OdpowiedzUsuńJa mam żółty o zapachu cytrusów i jest super bo ma też filtr :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńWersję arbuzową sama chętnie bym wypróbowała.
OdpowiedzUsuńnigdy ich nie miałam i jakoś mnie do nich nie ciagnie ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że te balsamy wyglądają jak ładny gadżet i na pewno przyciągają wzrokiem. :) Chyba jeśli już skusiłabym się bardziej na wersję arbuzową, ponieważ zwykle taka linia zapachowa mnie nie zawodzi, a widzę, że i Tobie przypadła do gustu :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie próbowałam, ale na pewno kiedyś to nastąpi :)
OdpowiedzUsuńW tej chwili mam tyle mazidełek do ust, że nie wyrabiam z zużywaniem ;) Jak tylko uszczuplę swoje zapasy to zapewne skuszę się na jednego eoska :)
OdpowiedzUsuńMam jeden EOS w zapasach ale mam tyle smarowideł do ust pootwieranych, że musi swoje odczekać :) A tak w ogóle nie wiedziałam, że nazwa jest jakimś skrótem :)
OdpowiedzUsuń