Wczoraj - jak już wspominałam - pojechałam z mężem i prezencikami z okazji Dnia Kobiet do naszych mam i babć. I gdzie nie weszliśmy, czekały na nas obficie zastawione słodkościami stoły ;-)
Patrzyłam zatem na obłędny tort orzechowy, sernik w polewie czekoladowej, biszkopt z bitą śmietaną i owocami, eklerki i ciasto drożdżowe babcinej produkcji - jeszcze ciepłe i z posypką tak jak lubię:-) Pyyyyszne!
Oj, najedliśmy się, nie ma co :-) A i do domu coś przywieźliśmy.
I nie ma co ukrywać, przyswoiłam chyba miesięczny limit słodkości...oj, pójdzie mi zdecydowanie nie tam gdzie by mogło....
Nie wspomnę o ilości słodyczy które sama wczoraj dostałam.Schowałam póki co poza zasięgiem wzroku, mam nadzieję ze dobierze się do nich mój mąż zanim mnie dopadnie jakaś chandra i postanowię pocieszać się czekoladą:-)
Dziś cały dzień spędziliśmy niczym dwa leniwce.
Nawet pupil - choć we wczorajszym słodkim obżarstwie nie uczestniczył :-) - od rana śpi, przeciąga się i mruczy jak niedźwiedź, robiąc sobie przerwy w spaniu tylko na spacery.
A ja biorę książkę do ręki i poczytam z przyjemnością...
...trzecią cześć Simona Becketta o Doktorze Davidzie Hunterze, wybitnym antropologu sądowym, któremu przyjdzie zapewne rozwiązać kolejną zagadkę w sprawie zagadkowego i makabrycznego morderstwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga. Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza. Jeżeli spodoba Ci się tutaj, serdecznie zachęcam do zasilenia grona obserwatorów. Zapraszam ponownie !