Jedynym pozytywnym aspektem padającego od wczoraj obficie śniegu, jest dla mnie piekny widok za oknem. Innych plusów nie widzę, choć i ten "widokowy" jest dla mnie mocno naciagany...może nawet napiszę inaczej - stararm się na siłę szukać jakichkolwiek plusów aktualnej pogody.
Same problemy, począwszy od spaceru z psem - bo nie ma gdzie wyjść i musimy spacerować w większości ulicą, bo tylko tam nie zapadamy się pod kolana w śniegu. Od samego rana podają informacje w ilu miejscowościach nie ma prądu w te święta, właśnie przez padający śnieg. A padać ma nadal.
Jakby tego było mało, od wczoraj boli mnie prawy jajnik. Mocno. Obawiam się, że jeśli nie przejdzie to jutro będę musiała udać się na niezapowiedzianą wizytę do mojego ginekologa. Odwołaliśmy wszystkie rodzinne wizyty i poza jednym spacerem z psem wygrzewam się z książką w ręku. Dobrze że mąż w domu, więc wyręcza mnie w większości spraw. Nieudane te Święta u mnie w tym roku.
Na dodatek w tym tygodniu szykuje się w rodzinie pogrzeb, w piątek przed samymi świętami zmarł wujek na raka trzustki. Zdiagnozowano go w styczniu tego roku...i tak szybko to wszystko się potoczyło...
Znowu uświadomiłam sobie ze życie to wielka niewiadoma...ze trzeba czerpać z niego pełnymi garściami i doceniać każdy pojedynczy dzień, bo nigdy nie wiadomo co nas czeka za miesiąc, za dwa...
Dzisiaj Śmigus Dyndus, zrobiliśmy sobie takie delikatne "polanie" wodą :-) Psiak też się załapał :-)
Dzisiaj Śmigus Dyndus, zrobiliśmy sobie takie delikatne "polanie" wodą :-) Psiak też się załapał :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga. Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza. Jeżeli spodoba Ci się tutaj, serdecznie zachęcam do zasilenia grona obserwatorów. Zapraszam ponownie !